Archiwum - Katechezy o Eucharystii - 32

2011-03-03

Ks. Jerzy Bagrowicz

Katecheza 32: „Ze wszystkimi świętymi, którzy w ciągu wieków podobali się Tobie".

Modlitwy eucharystyczne, czyli podstawowe teksty mszy św., zawsze wspominają świętych. Po wspomnieniu Najświętszej Maryi Panny, modlimy się słowami: „abyśmy otrzymali dziedzictwo /.../ ze świętymi Apostołami i Męczennikami, (ze świętym N.) i wszystkimi świętymi, którzy nieustannie orędują za nami u Ciebie.". Wspominamy świętych apostołów i męczenników oraz świętych patronów dnia, patronów Kościoła lokalnego, patronów wspólnoty, która gromadzi się na Eucharystię.
Kogo nazywamy świętym czy błogosławionym? Według teologii katolickiej i prawosławnej to wyznawca Chrystusa, który osiągnął pełnię osobowej doskonałości, do której został powołany w sakramencie chrztu św. To człowiek normalny, obarczony grzechem, słabością, wadami, ale to człowiek, który podjął zaproszenie Chrystusa, aby podnosić się z ludzkiej słabości i dążyć heroizmu wierności Bogu.
Od początku historii Kościoła rozszerzał się kult świętych, szczególnie świętych męczenników. Krew męczenników pierwszych wieków Kościoła stała się nasieniem chrześcijan. Chrześcijaństwo czciło od początku tych, którzy byli odważnymi świadkami Chrystusa. W oparciu o relikwie świętych powstawały wspólnoty Kościoła lokalnego, prowincje kościelne. Na relikwiach św. Wojciecha powstały początki organizacji Kościoła w Polsce, a Gniezno, gdzie relikwie te przechowywano jest uważane za pierwszą duchową stolicę Polski. Do grobów świętych apostołów i męczenników pielgrzymowali królowie i ludzie prości. Z historii znamy takie sławne pielgrzymki, a w historii naszej Ojczyzny u jej początku zapisano spotkanie gnieźnieńskie w roku tysięcznym, gdy cesarz niemiecki Otton III i polski książę Bolesław Chrobry, pielgrzymowali do Gniezna, do grobu św. Wojciecha. Męczeńska śmierć św. Stanisława Biskupa w Krakowie natomiast stała się początkiem zjednoczenia naszego podzielonego narodu.
Relikwie świętych do dziś są fundamentem budowanych kościołów i źródłem jedności wspólnot religijnych a nawet źródłem pojednania narodów. Po beatyfikacji i kanonizacji św. Maksymiliana Marii Kolbe, męczennika hitlerowskiego obozu zagłady Auschwitz, budowano kościoły pod jego wezwaniem, nie tylko w Polsce, ale w tym samym czasie i w Niemczech, na przykład w Berlinie, Monachium.
W historii świata, szczególnie Europy byli tacy święci, którzy kładli podwaliny pod europejską kulturę i naszą tożsamość. Korzenie Europy tkwią w organicznej pracy św. Benedykta i zakonu benedyktynów, myślicieli takich jak św. Augustyn, św. Tomasz z Akwinu i wielu innych ludzi świętości i niezwykłej pracy. Wielu z nich było autentycznymi nauczycielami i wychowawcami rodzącej się kultury. Odnowę Kościoła i Europy końca epoki średniowiecznej, przeżeranej zbytkiem i lekceważeniem Dekalogu, zawdzięczamy heroicznej świętości biedaczyny z Asyżu, św. Franciszka, który do dziś przemawia także i do współczesnych ludzi swoją miłością do człowieka, zwierząt i całej przyrody. Gdybyśmy przewracali kartki historii w każdym stuleciu odkryjemy wielu świętych, którzy uczyli nas jak żyć i realizować ewangelię i naśladować Jezusa Chrystusa.
Było wielu królów, monarchów, wielmożów tego świata, których pokrył kurz historii. Na ogół zapominamy, jak nazywali się władcy z czasów św. Franciszka, czy św. Jana Vianneya, ale pamiętamy o świętych, którzy nie tylko zostali w pamięci ludzi pobożnych, ale też kształtowali ludzi swej epoki. Świat zapomniał o tych, którzy wtedy mieli władzę, świecką czy duchowną, ale przechował pamięć o świętych, a więc o tych najwartościowszych, czyli naprawdę wielkich ludziach. Bardzo mądrze powiedział o tym Jan Paweł II: „Prawdziwą historią ludzkości jest historia świętości /.../: święci i błogosławieni jawią się jako «świadkowie», to znaczy ludzie, którzy wyznając wiarę w Chrystusa, Jego Osobę i naukę, nadali konkretną wartość i wiarygodny wyraz jednej z podstawowych cech Kościoła, jaką jest właśnie świętość. Bez takiego trwałego świadectwa religijne i moralne nauczanie Kościoła mogłoby zostać pomylone z czystą ludzką ideologią" (1992r). Dlatego też ten papież tak bardzo starał się o wyniesienie na ołtarze świadków Ewangelii, także bliskim naszym czasom i naszemu życiu. On też przypomniał, że świętość nie jest przywilejem jedynie niektórych, tylko „geniuszy świętości", ale jest powołaniem dla nas wszystkich.
Już na kartach Starego Testamentu czytamy wezwanie Boga: „Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz!" (Kpł 19, 2). Jezus Chrystus nakreślił podstawy życia chrześcijan w Kazaniu na górze, szczególnie w nauce ośmiu błogosławieństw. Powiedział do nas: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski" (Mt 5, 48). To wezwanie i powołanie do świętości wszystkich chrześcijan mocno podkreślił II Sobór Watykański, szczególnie w Konstytucji o Kościele, w rozdziale V o powszechnym powołaniu do świętości. My jednak jesteśmy bardzo podobni do owego młodzieńca, którego Jezus powołał do świętości, ale on odszedł zasmucony, bo żal mu było zostawić bogactwa, które udało mu się zgromadzić. I my też tak mówimy: to nie dla mnie, to za trudne, ja tak przywykłem do moich słabości, a tu Chrystus mówi: „Pójdź za mną". Mówimy: nie, nie mogę, za duży wiatr na moją wełnę!
Czy nie ma pośród nas świętych? Kościół mówi, że są nimi nie tylko ci beatyfikowani czy kanonizowani. Jest wielu ludzi, którzy są świadkami Chrystusa, dobrymi małżonkami, matkami, ojcami, dziećmi, robotnikami, pracownikami na różnych miejscach życia, chorych cierpiących w łączności z krzyżem Chrystusa, opiekunów ludzi chorych, z poświęceniem pełniących samarytańską misję. Rzadko ogłasza się ich świętymi, ale życie bez nich byłoby bezsensem i dramatem braku miłości.
Ocieramy się często o ludzi świętych, wielkich duchem i heroizmem miłości. Czy umiemy wsłuchać się i wpatrzeć w ich świadectwo? Tak wiele im zawdzięczamy. „Jesteśmy karłami siedzącymi na ramionach olbrzymów i widzimy dalej niż oni, nie dzięki naszemu geniuszowi, lecz tylko dlatego, że oni podnoszą nas do góry" (Bernard z Chartres, XII wiek). Czy potrafimy przyjąć bogactwo nauki, przykład miłości i poświęcenia, którym ubogacali nas herosi naszej współczesności kardynał Stefan Wyszyński czy Jan Paweł II? Podnosili nasze oczy, serca i sumienia ku górze, abyśmy byli mocni. Podziwialiśmy ich i jesteśmy z nich dumni, ale widzimy jak szybko ludzie zapominają o ich nauczaniu i przykładzie. Co więcej zauważamy, że ludzie w swej podłości potrafią zasiewać nienawiść i zrobią wszystko, aby wymazać i zniszczyć dobro, które dzięki ludziom dobrym i świętym Bóg zasiewa na świecie. Mamy więc z jednej strony wśród nas herosów świętości, a z drugiej budzące się bestie nienawiści. Historia ludzi to dzieje „między heroizmem i bestialstwem". Nienawiść i zło jakże często znajduje posłuch w ludzkich sercach. Czy nie jest bolesnym paradoksem, że Jan Paweł II, człowiek życzliwy wszystkim i pragnący dobra człowieka, musiał poruszać się w samochodzie osłoniętym pancernymi szybami? Także podczas pielgrzymki w swojej Ojczyźnie. Bo byli ludzie, którzy potrafili zwerbować zabójców i opłacić polowanie na człowieka świętego. Dziwny jest ten świat, jak tak niedawno śpiewał Czesław Niemen. I dziwny jest też człowiek. Powołany do życia i do świętości, woli niejednokrotnie wybierać śmierć, i co najtragiczniejsze, zamiast służyć życiu wybiera służbę nienawiści. A przecież człowiek jest przedmiotem szczególnej miłości Boga. Nie tylko ten święty, ale i ten zanurzony po szyję w grzechu. Bóg nie brzydzi się ludzkim brudem moralnym. On chce tego człowieka sparaliżowanego nienawiścią podnieść, uzdrowić, ukazać sens życia i przywrócić mu godność Bożego dziecka. Święci to ludzie mocni, nie własną siłą, ale siłą tego, który w nich zwycięża - Jezusa Chrystusa. Niech On i w nas odnosi zwycięstwo.