Archiwum - Katechezy o Eucharystii - 34

2011-03-20

Ks. Jerzy Bagrowicz

Katecheza 34. „Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański" (Mt 1, 24)


W pierwszej, czyli jednej z najstarszych modlitw eucharystycznych, jest wspomniane imię św. Józefa: „/.../ ze czcią wspominamy najpierw pełną chwały Maryję, zawsze Dziewicę /.../ a także świętego Józefa, Oblubieńca Najświętszej Dziewicy".
Można zapytać najpierw, dlaczego św. Józef jest wspominany w modlitwie eucharystycznej, a następnie, czy jest sens mówić dziś o św. Józefie, świętym sprzed dwóch tysięcy lat, skoro mamy tylu świętych współczesnych, wzory życia bardziej nam bliskie. Wzmianki ewangeliczne o nim są bardzo nieliczne, nie jest znane ani miejsce ani data jego urodzenia, nie zapisano w ewangeliach ani jednego jego słowa. Jego imię jest jednak umieszczone w tekście modlitwy eucharystycznej. Nie bez powodu. Miejsce św. Józefa w Bożym planie zbawienia jest szczególne, zwłaszcza ze względu na rolę, jaką Bóg wyznaczył mu w tajemnicy wcielenia Syna Bożego. W życiu św. Józefa, podobnie jak w życiu Maryi, nie jest ważne, czego on sam dokonał, ale to, co Bóg uczynił dla niego, z nim i przez niego.
Wokół jego osoby od początku chrześcijaństwa gromadziły się nieporozumienia. Ponieważ ewangelie tak mało wiadomości przekazały o nim, pisma, które nie są uznawane za objawione, czyli tzw. apokryfy, dopowiadały, często w sposób urągający jego roli, jakieś baśniowe historie, malowano jego postać w sposób karykaturalny. I tak np. już od II wieku św. Józef jest przedstawiany na obrazach jako łysy, chorowity starzec. Miało to rzekomo uwiarygodnić prawdę o dziewiczości Maryi. Tak też jest często ukazywany na obrazach wiszących w naszych domach czy kościołach. Prawda historyczna była jednak zupełnie inna.
Trzeba zerwać z legendami, które stawiają obok Maryi jakiegoś starego nieudacznego stróża. Zgodnie ze zwyczajami epoki, w której żyli, Józef jako mąż młodocianej Maryi, był młodym mężczyzną. Pochodził z rodu Dawida i skromne warunki, w których żył nie zmieniały faktu, że płynęła w nim królewska krew. W czasie spisu ludności idzie z Maryją do Betlejem, „ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida" (Łk 2, 4). Cieśla z zawodu, rzemieślnik z Nazaretu, poprzez swoje pochodzenie z królewskiego rodu Dawida, ale także ze względu na swoje wybranie dla Maryi, „najpiękniejszej z niewiast" - mówiąc słowami Pieśni nad pieśniami (Pnp 1, 8) oraz ze względu na Chrystusa, „najpiękniejszego z Synów ludzkich"- mówiąc słowami psalmu (45, 3), jest człowiekiem silnym, dumnym, odpowiedzialnym i mądrym. Ewangelia mówi o nim, że był człowiekiem sprawiedliwym (por. Mt 1, 19). W ujęciu biblijnym sprawiedliwy to człowiek, który jest pełen wiary, który w swej pracy i w stosunku do ludzi kieruje się poszanowaniem Bożego prawa. Z oparcia na Bogu i zawierzeniu Bogu na wzór Abrahama płynie jego siła. To człowiek, którego nie zmienią podmuchy trudnego losu. Los nie był dla Józefa łaskawy, nie było to życie usłane różami. Trudy, jakie przed nim stanęły, mógł pokonać jedynie ktoś młody i mocny nie tylko ciałem, ale i duchem. Już po zaręczynach, zanim zamieszkali razem, Maryja - jak mówi ewangelia (por. Mt 1,18) „znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego". Obyczajowość tego czasu była bardzo surowa, zwłaszcza wobec kobiety. Brzemienność narzeczonej w okresie przed zamieszkaniem razem, była oznaką hańby i niosła publicznie zniesławienie. Józef, który nie rozumiał tej sytuacji, jako człowiek sprawiedliwy, nie chcąc Maryi narażać na publiczne potępienie i zniesławienie, zamierzał potajemnie Ją oddalić, aby w ten sposób winę za zaistniałą sytuację wziąć na siebie. Ewangelia opowiada, że pouczony we śnie przez Boga, że „z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło" i że porodzi Syna, Jezusa, któremu on, Józef nada imię Jezus, który zbawi swój lud od jego grzechów, „uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie" (por. Mt 1, 20-24).
Mamy tu dwa ważne akcenty: po pierwsze Józef, jak opiekun św. rodziny, nadając narodzonemu synowi imię Jezus, wypełnia rolę prawdziwego ojca, a nie tylko opiekuna. Jego siła i mądrość jako małżonka, ojca rodziny będą wystawione już wkrótce na próby wymagające bardzo wiele, bo przecież Jezus rodzi się w szopie dla zwierząt, „gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie" (Łk 2, 7). Przed tyranią Heroda musi uciekać z rodziną do Egiptu i jeść chleb emigranta w obcej ziemi. Po drugie, Ewangelia opisując takie sytuacje, w których znalazł się św. Józef, nie notuje żadnego jego słowa, ale ciekawie komentuje zachowania: „Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański" (Mt 1, 24). To człowiek, który mniej mówi, ale wypełnia nadane mu powołanie. Jest wzorem realizacji miłości oblubieńczej, ponieważ z woli Bożej okoliczności ich misji nie pozwalały mu traktować Maryi jako zwykłej małżonki. Józef daje przykład człowieka kontrolującego swoją wrażliwość i uczuciowość w służbie miłości Najwyższej. Można powiedzieć, że w nim miłość ojcowska osiąga stopień najwyższy. Dbał oczywiście o chleb powszedni dla św. Rodziny, ale był także wychowawcą Jezusa. Pod jego dachem Pan Jezus spędził dzieciństwo, młodość i lata już dojrzałe, przygotowujące go do publicznej działalności i misji Syna Bożego. Jako ojciec rodziny miał w tym przygotowaniu Jezusa poważny udział. Dlatego też nazywa się od dawna św. Józefa opiekunem rodzin, patronem ojców i małżonków. Żyjemy w czasach, gdy oblicze małżeństwa i rodziny, zakorzenione w powołaniu wynikającym z naturalnego i Bożego prawa, jest przedmiotem agresywnej kampanii niszczącej jej podstawy.
Nie trzeba być zbyt przewidującym prorokiem, aby wiedzieć, do czego prowadzi tzw. nowoczesność w promowaniu fałszywych i zgubnych dla przyszłości małżeństwa i rodziny tendencji.
Jeszcze raz przypomnę w tym miejscu to, co mówi o św. Józefie ewangelia: „Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański". Mówiąc językiem współczesnym był człowiekiem pracy. Poprzez swój warsztat, przy którym pracował z Jezusem, przybliżył ludzką pracę do tajemnicy odkupienia. Pracował przecież w stałej obecności Jezusa, a jego trud codzienny był nie tylko środkiem zaspokojenia potrzeb materialnych św. Rodziny, ale był wypełnieniem powołania, które każdemu z nas nadał Bóg, gdy powiedział ludziom: „Czyńcie sobie ziemię poddaną" (por. Rdz 1, 28). Praca jest więc wypełnieniem zaproszenia do współpracy z Bogiem samym. I tu na ołtarzu w każdej mszy św. razem z ofiarą Jezusa Chrystusa, składamy także owoce ludzkiej pracy, ludzkiego cierpienia, a także ludzkiej radości, czyli łączymy nasz ludzki trud z odkupieńczą ofiarą Jezusa Chrystusa. Św. Józef czynił to pierwszy. I potrzeba dziś wskazania na św. Józefa jako na patrona pracy organicznej, tzn. pracy wytrwałej, uczciwej, rzetelnej, nie tylko dla mego dobra, ale dla dobra kraju. Potrzeba tego szczególnie w Polsce, bo przecież etyka pracy codziennej nie jest u nas w najwyższej cenie, czego jesteśmy świadkami w każdym wymiarze naszego życia.
Tak więc dlatego mówimy o św. Józefie w katechezie wprowadzającej w liturgię mszy św. To co uczynił w życiu św. Józef może jest nie tak głośne w porównaniu do tego, co czynili i czynią różni wielcy tego świata. Nie pozostał z jego warsztatu żaden sprzęt, żaden przedmiot, nie można wskazać żadnej budowli, do której dołożył pracę cieśli. Ale należy pamiętać, że z pozostało po nim coś ważniejszego. Z warsztatu tego rzemieślnika wyszedł Jezus Chrystus, który przebudował świat, Ten, który jest naszym Nauczycielem i Mistrzem, kształtuje nasze serca. Nie zapominajmy więc o tym niezwykłym świętym i często pytajmy siebie, czego on nas dziś uczy i w czym może nam pomóc.