Archiwum - Katechezy o Eucharystii - 36

2011-04-10

Ks. Jerzy Bagrowicz

Katecheza 36: „Abyśmy się stali jednym ciałem i jedną duszą w Chrystusie"


Tytuł naszej dzisiejszego kazania katechizmowego zaczerpnąłem z tekstu III modlitwy eucharystycznej. Razem z kapłanem zanosimy we mszy modlitwę o jedność wszystkich wierzących: „Spraw, abyśmy posileni Ciałem i Krwią Twojego Syna i napełnieni Duchem Świętym, stali się jednym ciałem i jedną duszą w Chrystusie". I za parę chwil znowu kapłan modli się: „O dobry Ojcze, zjednocz ze sobą wszystkie swoje dzieci rozproszone po całym świecie".
Odmawiamy tę modlitwę na krótko przed przyjęciem Chrystusa w Komunii św. Wszyscy przyjmujący Go, nie tylko w tej świątyni, ale we wszystkich świątyniach świata, w tym momencie spotykają się w Chrystusie, niezależnie od narodowości, koloru skóry, miejsca zamieszkania. Prawdę tę znakomicie wyraża nasza pieśń eucharystyczna: „Jak ten chleb, co łączy złote ziarna, tak niech miłość Twoja złączy nas ofiarna. Jak ten kielich łączy kropel wiele, tak nas, Chryste, w swoim złącz Kościele". Pieśń ta znakomicie pokazuje nam, co jest podstawą naszej jedności we wierze: to Chrystus, Syn Boży, Bóg-Człowiek, który przyszedł na ziemię dla naszego zbawienia i pozostał z nami w Eucharystii, jest naszym pokarmem na drodze do Domu Ojca. Jesteśmy Jego ludem, staliśmy się Kościołem, uczestnikami Jego Ciała i Krwi, dopóki razem z Nim nie dojdziemy do końca drogi.
W Wieczerniku Jezus, obejmując wzrokiem swoich uczniów, modlił się do Ojca w niebie za rodzący się Kościół: „Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno" /.../ „Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty mnie posłał" (J 17, 11. 20-21).
Na koniec modlitwy eucharystycznej rozlega się śpiew kapłana: „Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie, Tobie, Boże, Ojcze wszechmogący, w jedności Ducha Świętego, wszelka cześć i chwała, przez wszystkie wieki wieków. Amen." Odpowiedź uczestników mszy św. „Amen", czyli: „Niech się tak stanie", jest wyznaniem, że stanowimy jedno w Chrystusie. Dotykamy dziś bardzo trudnej sprawy. Chcemy mówić nie tylko o tej podstawowej jedności, jaką jest jedność każdego z nas z Chrystusem i w Chrystusie. Wiemy, że Chrystus jest jeden, chrześcijaństwo jest jednak podzielone. Jesteśmy Kościołem rzymsko-katolickim, pośród nas żyją i modlą się wspólnoty innych Kościołów, jak choćby Kościoła ewangelicko-augsburskiego, Kościoła prawosławnego oraz wspólnoty innych wyznań.
Jezus w Wieczerniku, podczas modlitwy, widział przyszłość chrześcijaństwa, jego rozdzielenie i bolesne konsekwencje tego rozdarcia. Niósł tę boleść i ciężar w sercu już w czasie krzyżowej drogi i podczas konania na krzyżu. Chrześcijanie uznający Chrystusa za swego Odkupiciela i Mistrza, nie zasiadają dziś przy jednym stole wokół Chrystusa, jak to było w Wieczerniku. Odstąpili od jedności w wierze i miłości i stan ten trwa już wiele wieków. Od czasu do czasu w historii podejmowano próby spotkania się w rozmowie o potrzebie powrotu do jedności. Jedna z pierwszych takich rozmów odbyła się w Toruniu w dniach od 28. VIII. do 21. XI. 1645 roku. Było to sławetne Colloquium Charitativum, które ło zwołano z inicjatywy króla Władysława IV Wazy i biskupów zaniepokojonych wzrastającą nietolerancją religijną i wzajemną nienawiścią. Miał to być polubowna rozmowa między zaproszonymi teologami i przedstawicielami reprezentującymi wspólnoty religijne: luteran, ewangelików reformowanych, braci czeskich i katolików, jedna z pierwszych w historii próba doktrynalnego dialogu ekumenicznego. I jak widzimy, trwała ona niemal trzy miesiące.
Od połowy XX wieku obserwujemy w podzielonym chrześcijaństwie narastanie tęsknoty za jednością Wieczernika, w Kościele katolickim szczególnie po II Soborze Watykańskim, i coraz częściej przypomina się modlitwę Jezusa: „aby byli jedno". Z pewnością jest to dopiero początek drogi ku jedności w modlitwie, wierze, nadziei i miłości. Ważne, że pierwsze kroki już uczyniono i że trwa w Kościołach chrześcijańskich wspólna modlitwa o jedność. Chrześcijanie dobrze wiedzą, że zjednoczenie chrześcijan to nie jest dzieło czysto ludzkie. Nie zależy ono jedynie od sprawności działania inicjatyw ekumenicznych, bo przecież Kościoła nie da się wyrazić, ani pojąć w kategoriach czysto ludzkich, Kościół jest dziełem Chrystusa, to dzieło Boga, nie wystarczą przeto czysto ludzkie działania, aby chrześcijanie spotkali się we wspólnocie wiary, modlitwy, a zwłaszcza we wspólnocie sprawowania Eucharystii. Wiemy, że takie ludzkie działania ku powrocie do jedności Wieczernika są potrzebne, nieodzowne, ale też wiemy, że do dzieła zjednoczenia musi dołożyć rękę łaska Boża, sam Bóg. Dlatego też chrześcijańskie wyznania dołączają się z pokorą do Chrystusowej modlitwy z Wieczernika: „Ojcze, daj, byli jedno". Ale dążenie do jedności chrześcijan, to nie tylko podejmowanie modlitwy wspólnie z innymi wyznawcami Chrystusa. To spotkania w dialogu, aby lepiej poznać siebie, własną tradycję wiary i jej wyznawania. Nie ma łatwej odpowiedzi na pytanie, jakimi drogami Bóg poprowadzi chrześcijan do jedności i kiedy to nastąpi.
Ktoś może powiedzieć, że odpowiedź jest prosta: ci, którzy kiedyś od tej wspólnoty odeszli, powinni teraz do niej pokornie powrócić. Jak celnie zauważa Sługa Boży, ks. biskup Jan Pietraszko, odpowiedź taka wcale nie byłaby krokiem naprzód, lecz raczej cofnięciem się. Dzisiejszych podzielonych chrześcijan dzieli nie tylko doktryna. Nie wolno zapominać o tym, że od momentu rozejścia się minęło wiele pokoleń. Poszczególne wyznania wytworzyły własną kulturę religijną, tradycję religijną, własny duchowy dom. Ludzie wyznają wiarę, w której się urodzili, w tym duchu uczyli się prawd wiary, modlitwy, w tym duchu rodzice przekazali im pierwsze prawdy o Bogu, w swoim wyznaniu dorastali aż do duchowej dojrzałości. Niekiedy wydaje się nam, że tak niewiele nas dzieli od naszych braci z innych wyznań, ale wyrywanie ludzi przemocą z ich duchowych korzeni wiary, może zniszczyć prawdziwe wartości religijne. Dlatego na naszych braci we wierze z innych wyznań patrzymy z miłością, Jesteśmy dumni z dokonań na polu dążenia do jedności, które wniósł w życie Kościoła i wspólnoty ludzkiej błogosławiony Jan Paweł II. Pochylamy się nie tylko nad tym, co na temat pozostawił w swoich encyklikach czy przemówieniach, ale jako skarb do końca naszych dni będziemy mieli świadectwo jego miłości, z jaką spotykał się z wyznawcami Chrystusa oraz wyznawcami innych religii. I jeszcze świadectwo obecnego papieża Benedykta XVI. W niedawno wydanej II części znakomitego dzieła Josepha Ratzingera czyli Benedykta XVI Jezus z Nazaretu, w Przedmowie Ojciec Święty zaznacza, że w tym samym czasie, czyli całkiem niedawno, ukazała się na ten sam temat praca protestanckiego duchownego Joachima Ringlebena pt. Jesus (2008). Papież pisze m.in. „Mimo odmiennych założeń teologicznych, działa w nas ta sama wiara i spotykamy się z tym samym Panem Jezusem. Mam nadzieję, że obie te książki, przy całej ich odmienności, ale i zgodności w istotnych kwestiach, stanowią świadectwo ekumeniczne, które w obecnym czasie będzie mogło na swój sposób służyć wspólnemu podstawowemu posłannictwu chrześcijan" (s. 6). Papież nie nazywa tego ewangelickiego autora zagubioną i godną litości owcą, ale ukazuje nasze wspólne dziedzictwo, którym jest Jezus Chrystus.
Dziś jest wiele okazji nie tylko wspólnej modlitwy o jedność, ale także wspólnych rozmów na temat wiary, działań na rzecz pokonania uprzedzeń, a także w czynieniu dobra na rzecz wspólnoty międzynarodowej, na rzecz pokoju i pojednania, dla dobra ludzi doświadczonych cierpieniem czy nędzą, a przede wszystkim dla dzieła ewangelizacji świata.
Nie bójmy się rozmowy z braćmi innych wyznań religijnych. Nie będziemy się bali tylko wtedy, gdy będziemy mieli wiarę pogłębioną, gdy lepiej będziemy wiedzieli w co wierzymy, gdy naszą tożsamość budujemy na znajomości Ewangelii, gdy głębsza będzie nasza wierność nauce Chrystusa. On przy studni Jakubowem rozmawiał z Samarytanką, a według ówczesnych norm religijnych powinien odwrócić się od niej, jak od parszywej owcy, całkowicie w życiu pogubionej. Takie, Chrystusowe dziedzictwo w sobie nosimy i do takiej postawy na wzór Chrystusa jako wyznawcy Kościoła rzymsko-katolickiego jesteśmy przez Jezusa wezwani.