Archiwum - Katechezy o Eucharystii - 46

2011-10-30

Ks. Jerzy Bagrowicz

Katecheza 46. Wspólnota z Chrystusem, Kościołem oraz tymi, którzy odeszli do Domu Ojca

Kiedy wsłuchiwaliśmy się w treść naszych rozważań o Eucharystii, mogliśmy zauważyć jak bardzo często powraca w nich idea wspólnoty człowieka z Chrystusem. My wszyscy schodzimy się tutaj na mszę św. wezwani przez Chrystusa, który żyje i zbawia nas w Kościele. Możemy powiedzieć, że schodzimy się zjednoczeni w Nim, schodzimy się w jego Sercu, by stworzyć w Nim jedno ciało i jedno serce, jedną duszę, jednocześnie wcale nie zatracając przy tym swojej własnej indywidualności i pozostając całkowicie sobą. Jest nas przecież w świątyni wielu, ale zjednoczeni w Chrystusie nie stanowimy anonimowej masy, nie gubimy się w tłumie, bo do każdego z nas mówi Chrystus, przychodzi do każdego w Komunii św. Tak więc wspólnota każdego z nas z Chrystusem i w Chrystusie, czyni z tej grupy ludzi wspólnotę Kościoła. Zjednoczenie z Chrystusem sprawia zjednoczenie wiernych ze sobą, tworzy rodzinę dzieci Bożych.
Jest wiele momentów i treści w liturgii mszy św. które tę wspólnotowość podkreślają i czynią ją widoczną. Przypomnijmy sobie słowa pieśni, którą często śpiewamy: „Jak ten chleb co łączy złote ziarna, niech Twa miłość złączy nas ofiarna". Dziś chciałbym zwrócić naszą uwagę na jeszcze inne akcenty tego ducha wspólnoty. Po komunii św. w kościołach śpiewa się wspólnie pieśni dziękczynienia za przyjęty dar, jakim jest Eucharystia. Nie zamykamy się więc w jednostkowym, indywidualnym dziękczynieniu, ale złączeni Ciałem Chrystusa, jako wspólnota uwielbiamy Boga i dziękujemy Mu za ten wielki dar. Śpiewajmy pieśni tego dziękczynienia z radością i pełną piersią.
Od II Soboru Watykańskiego, czyli od lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku możemy zauważyć, że przy ołtarzu niekiedy znajduje się jednocześnie kilku kapłanów koncelebrujących mszę św. Wtedy bowiem wprowadzono zwyczaj koncelebry. Msza św. w początkach chrześcijaństwa była sprawowana w niedzielę przez biskupa otoczonego prezbiterami. Nie było praktyki odprawiania mszy św. przez jednego kapłana. Praktyka sprawowania mszy św. przez biskupa otoczonego prezbiterami przetrwała aż do XIII wieku, a Kościele wschodnim aż do naszych czasów. W XX wieku ożywiła się w Kościele katolickim świadomość wspólnotowego wymiaru Kościoła. Wymiar ten jest najbardziej widoczny właśnie w Eucharystii. Taka wspólna celebracja mszy św. stanowi symbol jedności Kościoła i kapłaństwa. Konstytucja o liturgii, ważny dokument odnowy Kościoła w XX wieku podkreśla, że taką mszę św. koncelebrowaną „trzeba postawić wyżej niż celebrowane na sposób pojedynczy i jakby prywatny" (KL 27). Z pewnością zauważyliśmy, że są takie okoliczności w życiu Kościoła, gdy wspólna celebracja mszy św. jest wręcz nakazana, jak na przykład w czasie święceń biskupa czy święceń kapłańskich, w Wielki Czwartek, podczas zjazdów kapłańskich. Koncelebrowana msza św. nawiązuje do Ostatniej Wieczerzy Chrystusa sprawującego Najświętszą Ofiarę w otoczeniu apostołów. To najpiękniejszy znak jedności Kościoła. Warto tu przypomnieć, że czynności liturgiczne Kościoła nigdy nie są czynnościami prywatnymi kapłana, lecz są kultem Kościoła. Także wtedy, gdy z ważnego powodu kapłan celebruje mszę św. bez udziału wiernych w kaplicy jakiegoś domu zakonnego czy kaplicy seminarium duchownego. Ale szczególnie msza św. koncelebrowana jest widomym znakiem jedności Kościoła z Chrystusem i jedności celebrujących między sobą i ze zgromadzonymi wiernymi. Warto tu przypomnieć słowa św. Ignacego Antiocheńskiego, biskupa męczennika z II wieku: „Wszyscy więc biegnijcie, aby zjednoczyć się jakby w jedną świątynię Boga, jakby wokół jednego ołtarza, w jednym Jezusie Chrystusie, który wyszedł od Ojca jedynego, który był w Nim jedyny i do Niego powrócił" (Eucharystia pierwszych chrześcijan, s. 74).
Wiemy także, że wspólnotowy wymiar Kościoła nie zamyka się tylko w ramach widzialnego Kościoła pielgrzymującego do domu Ojca. Mówiliśmy już kiedyś o tym, że wspólnotowość Kościoła sięga także w wymiar życia wiecznego, gdy na zasadzie świętych obcowania stanowimy jedno z tymi, którzy poprzedzili nas w pielgrzymce do wieczności. Wyrazem naszej wspólnoty z nimi jest modlitwa za zmarłych i ofiarowanie mszy św. za ich zbawienie. Zwyczaj ofiarowania mszy św. za zmarłych jest znany już w III wieku, jest więc to praktyka praktycznie od początku istnienia Kościoła. Może akurat dziś w przededniu uroczystości Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego warto o tym przypomnieć. Jeśli nie pamiętamy o modlitwie za zmarłych, jeśli nie ofiarujemy za nich ofiary mszy św., znaczyłoby to, że nie rozumiemy istoty Kościoła i zbawczej mocy Najświętszej Ofiary. Byłoby to także widomym znakiem braku miłości i wdzięczności względem tych, którym wiele w życiu zawdzięczamy i o których pamięć jest znakiem naszej wspólnoty z nimi. Z winy rodziców, a może także i wychowawców zanika świadomość takiej modlitwy i pamięci u dzieci i młodzieży.
W naszej świątyni słyszymy niekiedy, że jest sprawowana msza św. za zmarłych nazywana mszą św. gregoriańską lub gregorianką. Podejrzewam, że wielu z nas nie wie, dlaczego ona tak się nazywa i co stanowi o jej znaczeniu i wyjątkowości. Jej nazwa wywodzi się od imienia papieża św. Grzegorza Wielkiego (+604), który przyczynił się do przyjęcia zwyczaju sprawowania mszy św. gregoriańskiej. Papież ten, który był benedyktynem, wspomina, że w jednym z klasztorów umierał mnich, który wyznał przed śmiercią, że bez wiedzy przełożonego przechowywał trzy złote soldy (monety). Przy bardzo ścisłej regule zakonnej było to poważnym wykroczeniem i bracia wzgardzili nim, wykluczyli go ze wspólnoty, aby w ten sposób zrozumiał jak bardzo ciężko zgrzeszył i że potrzebuje pokuty i nawrócenia. Brat ów pokutował i gorąco prosił wspólnotę o wybaczenie tego występku. Za życia jednak nie został przywrócony wspólnocie. Zmarł trawiony niepewnością co do swego zbawienia i lękiem przed potępieniem. Po jego śmierci św. Grzegorz nakazał mnichom klasztoru, którzy byli tak surowi i okazali zbyt mało miłości owemu bratu zakonnemu, aby za jego zbawienie sprawowali mszę św. przez kolejne trzydzieści dni. Św. Grzegorz pisze, że po 30- stu dniach rodzony brat tego zmarłego mnicha, który także był zakonnikiem, miał widzenie zmarłego brata, który miał mu powiedzieć: „Teraz jest mi dobrze, bo zostałem przyjęty do wspólnoty". Obliczono, że stało się to dokładnie w trzydziestym dniu odprawiania mszy św. za jego zbawienie. Wydarzenie to dało początek obyczajowi sprawowania trzydziestu mszy św. za zmarłych, zwanych mszą św. gregoriańską od imienia papieża Grzegorza Wielkiego. Zwyczaj ten przyjął się początkowo w klasztorach, a od VIII wieku rozszerzył na cały Kościół.
Owa wspólnotowość Kościoła, o której dziś mówimy, winna być także żywo obecna w życiu rodzinnym, w liturgii domowego Kościoła. Jej najpiękniejszym wyrazem jest wspólna modlitwa całej rodziny, szczególnie wieczorna, gdy rodzina jest już razem po dniu pełnym zajęć i obowiązków. Nic tak nie buduje wiary i miłości rodziny, jak właśnie wspólna modlitwa. Jest jej w życiu naszych rodzin o wiele za mało. Niech więc nasze coraz pełniejsze rozumienie liturgii mszy św. daje owoce także w naszym życiu osobistym i rodzinnym.