Archiwum - Ksiądz Markiewicz na Rybakach

2012-01-29

Ks. Piotr Prusakiewicz CSMA

Miał 44 lata. Cieszył się dużym autorytetem. Uważanego go za mądrego, o dużej wiedzy, znającego obce języki, rozmodlonego, oddanego Bogu i ludziom człowieka. I wówczas oznajmił swoją zaskakującą dla wielu decyzję. W sercu czuł, że Chrystus wzywa do czegoś więcej niż to co wykonywał dotychczas. Postanowił zostawić profesorski etat na uczelni i opuścić parafię, w której jako proboszcz owocnie pracował. Podjął decyzję - jadę do Włoch. Nie to po by robić karierę dyplomatyczną, ale by wstąpić do zakonu. I to zakonu słynącego z surowej, wymagającej reguły. Wyruszył zatem z ziemi polskiej do włoskiej. Tam spędził 6 lat i wypełnił je, jak ewangeliczne 6 stągwii z Kany Galilejskiej wodą: modlitwy, pracy, ofiary i cierpienia. Zapoznał wielu świątobliwych ludzi ::św. Jan Bosko, błogosławiony August Czartoryski "Kto z kim przestaje takim się staje" Zatem przejęty ideami, które głosili, zarażony stylem ich życia pragnął wrócić do Polski i zaszczepić je na rodzimym gruncie. Ale mało brakowało by w ogóle nie wrócił. Ciężko zachorował : ubytek sił, krwotoki płucne, lekarze dawali mu co najwyżej kilka miesięcy życia. Wydawało się, że swój grób znajdzie w Turynie. Ale tak się nie stało, bo ktoś umarł zamiast niego. To zakonna siostra, karmelitanka z Przemyśla. Gdy dotarła do niej wieść, ze jej kierownik duchowy jest w niebezpieczeństwie śmierci, ofiarowała za niego swoje życie. Po kilku tygodniach zmarła, a on ku zaskoczeniu lekarzy wyzdrowiał. Ofiara tej anonimowej świętej z zza klauzury w Przemyślu została przez Boga przyjęta. "Nikt nie ma większej miłości niż ten kto oddaje życie swoje za przyjaciół swoich.

Gdy po 6 latach, w 1892 roku wracał na dobre do Polski, do Miejsca Piastowego k. Krosna, nie wiózł walizki pełnej lirów. Miał w niej natomiast 2 obrazy : Maryi Wspomożenia Wiernych i św. Jana Bosko. Ale najważniejsze było to co miał w sercu : silną wiarę i ufność ze ma Ojca w niebie, który o wszystko się troszczy i czuwa. 50 lat mijało wówczas od dnia, gdy urodził się w Pruchniku k. Przemyśl, a dopiero rozpoczynało się dzieło jego życia. Potrwało 20 lat. Bo miarą naszego życia jest lat 70,jak mówi psalmista. Właśnie wtedy 29.01.1912 jak Pan Jezus rzekł "wykonało" się i oddał Bogu ducha.

Zaraz, zaraz proszę księdza, O kim ksiądz mówi od początku tego kazania?

O kim mówię? O tym, w którego w Toruniu znają, choć nigdy tu nie bywał, o polskim kapłanie Bronisławie Markiewiczu, założycielu Zgromadzeń księży Michalitów i sióstr Michalitek.

Dokładnie za 3 miesiące, 24 kwietnia, jego portret, 3 metrowy obraz zawiśnie na frontonie bazyliki św. Piotra w Rzymie, a Ojciec św. Jan Paweł II wyniesie ks. Markiewicza na ołtarze. Przed jego imieniem i nazwiskiem znajdzie się przymiotnik- błogosławiony. Nie sławny, bogaty, piękny, lecz błogosławiony - szczęśliwy w Bogu i Bogiem szczęśliwy. Bo jak sam pisał " Jakież to szczęście mieć Boga przez łaskę w sobie". Błogosławiony a przez to węwnetrznie piękny, bogaty, a także i sławny, wielki. Ale wielki wielkością Boga, który go uswięcił. Oto na niebie polskich świętych zostanie zapalona nowa gwiazda przewodnia. , wszak powiedział Pan Jezus, iż nie stawia się światła pod korcem, ale na świeczniku, by innym świeciło i wskazywało właściwą drogę.

Głośno było o nim, czcigodnym Słudze Bożym w minionym roku. Księża biskupi przypomnieli jego pracę w sierpniowym liście o trzeźwości. Wielu Polakom stał się bardziej bliski w październiku, gdy różańcowe czytanki odczytywane w kilkudziesięciu diecezjach ukazały jego duchowość i apostolat. Jeszcze głośniej będzie w tym roku gdy za niespełna 90 dni kilka tysięcy ludzi uda się w tym samym kierunku co niegdyś ks. Markiewicz, z ziemi polskiej do włoskiej by uczestniczyć w jego beatyfikacji, a miliony Polaków usłyszą to i zobaczą w radiu i telewizji.

Rokrocznie, w styczniu w przededniu rocznicy jego śmierci, radio Maryja gości w parafii św. Michała Archanioła w Toruniu prowadzonej przez zakon, któremu ks. Br. Markiewicz dał początek. Zatem wierni słuchacze niejedno kazanie o tym wielkim Polaku radia słyszeli już w radiowym eterze. Także i dzisiaj przez te 6 godzin, przez 260 minut, aż do północy chcemy księdza Br. Markiewicza spotkać, wsłuchać się w jego głos z nieba i z ziemi. On jest bohaterem dzisiejszego wieczoru, a jego przesłanie jest wciąż aktualne.

Swój wizerunek tworzył przez to co robił i kim był. Działacz trzeżwościowy, wykładowca, kapelan sióstr, opiekun kleryków w seminarium przemyskim, autor artykułów i książek, duszpasterz, zakonodawca, a nade wszystko wychowawca przez duże "W", wychowawca w teorii i w praktyce.

O jego systemie opiekuńczo-wychowawczym pisze się prace naukowe i wykłada nie tylko na pobliskim Uniwersytecie Mikołaja Kopernika.

Świadkowie mówią, że serce ks. B. Markiewicz miał dobre i słodkie jak oblewane czekoladą toruńskie pierniki A głowę mądrą, więc kochał i wychowywał mądrą miłością, troszcząc się o prawdziwe dobro dziecka. O to co będzie dla niego dobrem także wtedy gdy dorośnie, i będzie dobrem na progu wieczności.

I żył ideą kopernikańską, to znaczy w centrum stawiał -Słonce Sprawiedliwości, z wysoko wschodzące Słońce, którym był dla Niego Chrystus, i wokół Niego jako ziemia obracało się, biegło całe jego życie. Żył przed Panem Jezusem w bojaźni Bożej, świadom odpowiedzialności za swoje życie, ale i w zażyłości właściwej ludziom głębokiej modlitwy. Znał serce Tego, któremu służył. W swych zapiskach, dzienniczku duszy nazywa Chrystusa "przystanią, ucieczką, wodzem, dobrodziejem, przyjacielem. Jest Jezus dla niego najdroższym, najsłodszym, najłagodniejszym i najdobrotliwszym - zawsze i wszędzie 'naj".Wiedział w Kogo wierzy, Komu ufa i Kogo kocha. Z doświadczenia wiedział, nie tylko z książek.

Ks. Markiewicz nigdy w tej parafii na Rybakach nie przebywał. Ale widać musiał z nieba polubić Toruń. Wszak trafili tu jego duchowi synowie i córki. Dzięki ich pracy i Bożej łasce przede wszystkim prawie 20 parafian wstąpiło do michalickich zgromadzeń zakonnych. To przecież w Toruniu dokonał się cud za jego przyczyną, i tu niedawno biskupem był jego duchowy syn michalita śp. Biskup jan Chrapek. A ks. Markiewicz jako inny, bo Boży rybak, Łowił nie w Wiśle, lecz w wodach tego świata, łowił ludzkie dusze w sieci Królestwa. I uczył jak wiązać mocarza, o którym wspomina dzisiejsza Ewangelia., szatana, księcia tego świata. Wiązać go mocą Bożego Słowa, modlitwą i postem. I z tej parafii.

Kiedy umierał 92 lata temu wydawało się, ze to koniec zgromadzeń zakonnych, które tworzył, że michalici i michalitki znikną z mapy. Ale Ks. B. Markiewicz widział, że tak się nie stanie, widział dalej. I tak mówił do swych duchowych synów i córek z łóża śmierci na którym oddawał Bogu ducha: : "Chwile to moje ostatnie, odchodzę, ale wy zostaniecie i poprowadzicie dalej dzieło, które nie jest moje lecz Boga.. Pomocy Bożej nigdy wam nie zabraknie'. Miał rację - nie brakło, nie brakuje i nie braknie.Powściągliwość i praca - to było markiewiczowskie hasło. Przewiózł je bez cła przez granicę do Miejsca Piastowego z Turynu od Św. Jana Bosko. Bóg wpisał je w Jego serce. A on przekazał je drugim jako dewizę życia. Nie chciał by było to tylko tytuł miesięcznika, które do dziś księża Michalici wydają. Rozniosła się ta idea po Polsce i świecie i jest wciąż aktualna.

"Powściągliwość i praca" Dziwne brzmi to hasło księże Markiewiczu i takie dziś jakby niemodnie. Trzeba korzystać z życia skoro takie krótkie. Wszędzie wielki krzyk reklamy o to by mieć, mieć, mieć - w kieszeni, w żołądku, na koncie. A jak nie mam to jestem gorszy od innych. I mam niskie poczucie własnej wartości. Nie tędy droga- mówi ks. Markiewicz. Brzegi są szansę dla rzeki. Nie dopłynęłaby Wisła z Krakowa do Torunia, rozlałaby się, gdyby nie miała brzegów. Powściągliwość to brzegi.

Nie uzależniaj swego szczęścia od tego co posiadasz, im mniej potrzebujesz tym bardziej jesteś wewnętrznie wolny, a przez to bardziej szczęśliwy. Królestwo Boże to nie sprawa tego co się je, pije, zwiedza w świecie, ma w portfelu, to nie sprawa stanowiska, które się zajmuje, To sprawa wnętrza, serca, które nie jest puste lecz po brzegi wypełnione Bogiem. To sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Św. Królestwo Boże w Was jest. I ono nie przemija, nie zabiorą go układy, nie zniszczy rdza, nie ukradną złodzieje, nie zabierze choroba, cierpienie, starość i śmierć.

Nauczcie się powściągliwości będziecie mieli czas, będziecie mieli pokój w sercu i będziecie wolni - szczęśliwi.

A praca ? A praca jest potrzebna do szczęścia, bo człowiek jest szczęśliwy, wtedy kiedy tworzy, kiedy się doskonali. Czyńcie sobie ziemię poddaną- powiedział Bóg. Pracujcie głową, rękoma i sercem, sumieniem. Więc do trzech rodzajów pracy wzywał ks.Markiewicz: duchowej, umysłowej i fizycznej

Jego imieniem nazwano już ulice, szkoły, oratoria, i domy dziecka - w Warszawie na Bemowie, w Toruniu, Krośnie, Stalowej Woli, w Pawlikowicach, Tuligłowach, Prałkowcach, Gaci i w Jarosławiu. Znajomą go w pobliskiej Bydgoszczy. Co roku do jego grobu w Miejscu Piastowym wędruje z Warszawy piesza pielgrzymka modląca się o trzeźwość narodu. Mówi się o nim już po hiszpańsku w Argentynie, Paragwaju, Dominikanie, po włosku w sanktuarium św. Michała Archanioła na Gargano, w Castel Sant Elia,w Rzymie i w szwajcarii, po niemiecku w Bonn i Buschoven, po angielsku w Papui Nowej Gwinei i Australii i Kanadzie, i po francusku w Paryżu i Kamerunie. Jego idea przedarła się przez wschodnie granice i pociągnęła młode serca z Ukrainy i Białorusi do pójścia droga michalickiego powołania.

Blisko 200 tysięczny Toruń przypomina sobie o tym niezwykłym wychowawcy w pierwsza sobotę czerwca, gdy dzieci z całego miasta przybywają tu na "michayland", by uwielbiać Pana Boga na Mszy św. w kościele, a potem cieszyć się swoim dzieciństwem w pobliskim parku

Nie słuchał ksiądz Markiewicz "Radia Maryja", bo go wówczas jeszcze nie było, ale słuchał Maryi, bo ja najpierw jako 21 letni młodzieniec w tajemniczy sposób spotkał. Słuchał, bo przed Jej łaskami słynącą figurą w Miejscu Piastowym często klękał i prosił o rady i pomoc. Słuchał, był posłuszny i sam był wysłuchiwany.

Umiał trzymać w ręku pióro, z obfitości serca mówiły jego usta i pisały dłonie, serca wypełnionego Bogiem i głowy wypełnionej Bożą mądrością. Zostawił po sobie blisko 8 tysięcy stron. Sporo, a nie było wtedy komputerów i laserowych drukarek

Nie zdezaktualizowały się Twoje myśli Czcigodny Sługo Boży. Każdy znajdzie w nich dziś coś dla siebie: nauczyciele i pedagodzy mogą sięgnąć po jego 2 tomowy przewodnik dla wychowawców, politycy i kandydaci do władzy - niech zajrzą do "Trzech słów do starszych w narodzie", a kapłani do dzieła "O wymowie kaznodziejskiej.". Dziennikarzy zainteresuje miesięcznik "Powściągliwość i Praca", Reżyserów - gotowy scenariusz sztuki "Bój bezkrwawy", a "Ćwiczenia duchowne" to fascynująca lektura dla miłośników świata ducha. Nie uległy przedawnieniu Twe myśli, nie wolno ich wkładać do lamusa. Trzeba by je umieszczać na wielkich bilbordach, wpisywać na strony internetu, przesyłać w smesach.

Przychodzimy dziś to do Ciebie Czcigodny Sługo Boży, już wkrótce błogosławiony ks. Markiewiczu, jak z wiadrami do studni, by z głębi Twego serca zaczerpnąć wody mądrości. Licznie przychodzimy bo tyle słuchaczy teraz przy odbiornikach i widzów przed ekranem. Twe myśli to nie tyle slogany i hasła na transparenty czy afisze, to konkretna recepta na życie, na to by kiedyś będąc złożonym w trumnie i pójść do Boga ze świadomością że życie się udało. Czym się chcesz dziś z nami podzielić księże Markiewiczu?Ty choć mistyk, to jednak wielki społecznik, przypominasz, że ewangelii nie należy zamykać w kościele czy zakrystii ale trzeba ją odważnie i mądrze głosić i według niej kształtować życie społeczne, bo światło stawia się na świeczniku, a nie pod korcem, zaczyn ma zakwaszać ciasto., a sól jest solą ziemi. Trzeba prostoty gołębicy i przebiegłości węża.Niewierzącym i poszukującym powiesz o chwili kiedy i w Tobie wiara gasła i słabła, i wolałaś szczerym sercem "Boże jeśli jesteś, daj mi się poznać". I przyszedł Jezus do Ciebie i wiare twą umocnił -. Kto prosi otrzymuje. A, kto szuka znajduje.

.Wychowawców po ojcowsku pouczysz, że w wychowaniu chodzi o kształtowanie mocnych charakterów, że ważniejsza niż resocjalizacja jest profilaktyka, że trzeba uprzedzać działanie zła, stosować metodę prewencyjną., i że "Niezajęte ręce dziecka staja się narzędziem zbrodni".

A wszystkim, poczynając od kapłanów i sióstr zakonnych przypomnisz, że człowiek jest najmocniejszy na kolanach i że najważniejsze jest świętość życia

Warto Cię posłuchać Księże Markiewiczu. Prorokiem byłeś i prorokiem jesteś.

Trudem i cierpieniem było naznaczone Twe życie. Ale jako Czcigodny Sługa Boży mówisz nam dziś z nieba gdy osiągnąłeś szczęśliwy koniec, gdy spotkałeś się z Bogiem Twarzą w twarz, mówisz, że było warto. Że to wszystko było warto !

A teraz na tej Mszy św. -z Tobą - mistrzem Eucharystycznego zdumienia-, zadziwiamy się teraz nad tajemnicą Bożego Syna zstępującego na ołtarz pod postacią chleba i wina.

Kończę słowami poety. Streszczają życie ks. Markiewicza. " Zapomnieć o własnym cierpieniu, wyjść ponad serca rozdarcie i dawać szaleńczo dawać Bez końca, zawzięcie, uparcie. Rozdąć swe życie jak kwiaty wszystkim co są w potrzebie bo jeden jest życia kierunek - od siebie". Ojcze Bronisławie, przyszły błogosławiony, przyczyniaj się za nami. Amen