Archiwum - Katechezy o Dekalogu - 14

2012-04-22

Ks. Jerzy Bagrowicz

Dekalog 14. „Będziecie jako bogowie" (Rdz 3, 5)

Pierwsze przykazanie Dekalogu zostało sformułowane jako negatywna norma moralna: „Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie" (Rdz 5, 7". W dotychczasowych katechezach staraliśmy się zrozumieć okoliczności, w jakich norma ta została przekazana. Lud Izraela, wędrujący przez pustynię, stykając się z różnymi plemiona narażony był na pokusę odejścia od wiary w Boga jedynego. Kiedy czytamy Pismo Świete zauważamy, jak bardzo mocno zostało podkreślone zobowiązanie dochowania wierności słowu Bożemu, które głosi, że Bóg jest jeden, jedyny. W Księdze Powtórzonego Prawa czytamy: „Słuchaj Izraelu, Pan jest naszym Bogiem - Pan jedynie /.../ Pozostaną w twym sercu te słowa, które Ja ci dziś nakazuję" (Pwt 6, 4-6). Jest to niewątpliwie najbardziej podstawowe przykazanie religii Izraela, a także chrześcijaństwa. W całym ówczesnym świecie przykazanie takie nie było sformułowane w żadnej z religii politeistycznych. Liczba pojedyncza: „Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną" podkreśla odpowiedzialność indywidualną każdego człowieka we własnym sumieniu. Człowiek jest uszanowany jako osoba wolna: Bóg szanuje człowieka i dlatego zwraca się do niego osobiście, Z praktyki wiemy, że zobowiązania sformułowane bardzo ogólnikowo rzadko kiedy są przestrzegane. Sformułowanie w formie osobistej tej ważne normy religijno-moralnej wskazuje także na potrzebę nawrócenia, powrotu do Boga w sytuacji, gdy człowiek przekroczyłby to tak ważne przykazanie. Jak wiemy, grzech nie jest jedynie przekroczeniem normy przykazania. Jest zawsze odwróceniem się od Boga, jest zdradą przyjaźni i miłości, zdradą uznania jedynego Boga jako Ojca. Prawda ta była często przypominana Izraelitom przez proroków. U Izajasza czytamy: „Nie ma innego Boga prócz Mnie. Bóg sprawiedliwy i zbawiający nie istnieje poza Mną" (Iż 45, 21).
Chrześcijaństwo, które wyrosło z korzeni religii Mojżeszowej, przykazanie to przytacza z jeszcze większą mocą. Św. Paweł pisze: "A choćby byli na niebie i na ziemi tak zwani bogowie - jest zresztą mnóstwo takich bogów i panów - dla nas istnieje tylko jeden Bóg, Ojciec, od którego wszystko pochodzi i dla którego my istniejemy, oraz jeden Pan, Jezus Chrystus, przez którego wszystko się stało i dzięki któremu także my jesteśmy" (1 Kor 8, 5-6).
Dziesięć przykazań jest nie tylko normą religijno-moralną, prawem porządkującym ludzkie życie, ale dla chrześcijan jest także tekstem modlitwy przez wielu odmawianej codziennie. Odkrywamy jednocześnie, że mimo tego, iż słowo Boże tak często i mocno podkreśla prawdę, że Bóg jest jeden, jedyny, wyrażoną w I przykazaniu Dekalogu, człowiek wierzący jest ciągle narażony na odejście od Boga, na szukanie cudzych bogów, na kreowanie ciągle nowych bożków. Skąd się to bierze? Gdzie jest źródło tego zagrożenia bałwochwalstwem? Kończąc omawianie I przykazania Dekalogu, zechciejmy szukać odpowiedzi na owo pytanie o źródło ostateczne pokusy odrzucenia Boga.
Źródło to zostało nam bardzo plastycznie ukazane w Księdze Rodzaju. Jest tam opisana pierwsza i najbardziej niebezpieczna pokusa jak zjawiła się przed pierwszymi ludźmi i jaka będzie się jawić przed człowiekiem aż do końca czasów. Szatan zapowiada ludziom, że kiedy wymówią posłuszeństwo Bogu i Jego prawu, to właśnie oni zajmą miejsce Boga: „Będziecie jako bogowie" (zob. Rdz 3, 5). Tak zapewnia ich szatan. Mówiąc współczesnym językiem jest to pokusa zdetronizowania Boga. Człowiek ciągle zmaga się z pokusą postawienia siebie w miejsce Boga. Bóg jest Panem życia i śmierci człowieka. Człowiek jednak sam pragnie być panem życia i śmierci, nie tylko własnego życia, ale pragnie być panem życia i śmierci innych ludzi. On sam chce wejść w kompetencje Boga, sam chce być bogiem dla siebie i dla innych.
Tak więc źródło bałwochwalstwa i odrzucania Boga Jedynego i Prawdziwego leży w samym człowieku, w jego słabości i w jego grzechu. Człowiek, który sprzeniewierzył się darowi wolności, sam pogrążył się w zniewolenie. Pokusa wejścia w kompetencje Boga jest ciągle aktualna i ciągle zbiera tragiczne żniwo nie tylko w życiu jednostki, ale także w wymiarze życia społecznego.
Jest w człowieku naturalne pragnienie bycia zauważonym, jest w nas instynkt i potrzeba znaczenia, odgrywania pewnej znaczącej roli w życiu. Nie ma w tym nic złego, to naturalna potrzeba bycia docenionym, potrzeba znaczenia. Jej zaspokojenie jest ważne dla prawidłowego rozwoju człowieka. Dziecko, które jest poniżane, gdy nie zaspokaja potrzeby znaczenia, bycia uznanym i kochanym, nie może prawidłowo się rozwijać.
Urzeczywistnienie instynktu i potrzeby znaczenia może przybrać formę właściwą i będzie to podstawą ważnego dla człowieka poczucia godności osobistej. Człowiek jest wezwany przez Boga, aby szanował siebie. Mówi się niekiedy: człowieku szanuj się! Mamy także obowiązek szanowania poczucia godności innego człowieka, a inni powinni uszanować godność człowieka, poczynając od godności dziecka, które matka nosi w swoim łonie.
Ale może być także zdeformowana forma zaspokojenia instynktu znaczenia i wtedy mamy do czynienia z grzechem i wadą pychy, która jest źródłem wszelkiego zła w człowieku. Człowiek owładnięty pychą dąży do wyniesienia siebie, poniżania innych, bałwochwalczej czci własnej osoby, własnych dokonań i osiągnięć. Pierwsze przykazanie Dekalogu nakazuje natomiast stawiać Boga zawsze i wszędzie na pierwszym miejscu.
Możemy więc powiedzieć, że podstawowym grzechem przeciwko I przykazaniu jest chęć postawienia siebie w miejsce Boga, albo stawiania siebie na równi z Bogiem. Ten rodzaj bałwochwalstwa jest najbardziej niebezpieczny. Także w jego współczesnych formach, takich jak ubóstwianie człowieka, przemoc, siłę, sukcesy, osiągnięcia, seks, bogactwo. Dziś szczególnym przejawem pychy jest kult rozumu, fałszywie pojęty humanizm, ubóstwianie (deifikacja) człowieka. Ks. abp H. Muszyński cytuje myśl Jean Paul Sartre'a, który powiedział: „Jeżeli Bóg istnieje, człowiek jest niczym. Jeżeli Boga nie ma, człowiek jest wszystkim".
Nasze czasy obfitują w pokusy pychy intelektualnej. Ludzie ogarnięci tego typu pychą wygłaszają opinie, że współczesna nauka wyjaśni wszystkie tajemnice świata materialnego i duchowego, że nie ma żadnych granic ludzkiego poznania. Tu jawi się pokusa sprawowania kontroli nad życiem, oczywiście pod hasłami obrony ludzkiej godności. W imię tak pojętej obrony ludzkiej godności człowiek chce zapewnić sobie prawo do decydowania o życiu nienarodzonych, o eutanazji ludzi chorych czy starych. W świecie, w którym człowiek czuje się absolutnym panem wszechrzeczy, działania takie mogą wydawać się z gruntu racjonalne (J. P. Mroczkowska). Jest to niewątpliwie przejawem pychy, odstępstwem od Boga.
Upraszczając można powiedzieć, że są następujące rodzaje pychy: pycha rozumu, która rodzi grzeszną zarozumiałość, pycha woli, której owocem jest wszelka zuchwałość i pycha uczuć, która rodzi próżność. Demon pychy namawia człowieka, aby sądził, iż on sam jest źródłem talentów i wszelkich osiągnięć. Pycha nie znosi żadnego podporządkowania, przede wszystkim w sferze moralnego postępowania. Człowiek pyszny odrzuca prawo moralne, przykazania i swoją własną wolę stawia ponad każdy inny autorytet. Także autorytet Boga. Wiemy dobrze, że dobro jest ciche i pokorne. Jezus mówił o sobie, że jest „cichy i pokornego serca". To mądrość ludzi cichych buduje dobro w świecie i w ludziach. Bogate złoża dobra i piękna zamknięte w człowieku wyzwalają się w ciszy i skupieniu, a objawiają się światu w postaci wspaniałych dokonań.
Grzech u swego początku polega więc na tym, że człowiek chce być jak Bóg. Pycha niszczy owoce jego życia. Człowiek cichy i pokornego serca wcale nie musi być bierny i bezczynny, odwrotnie, to człowiek czynu, służący życiu i dobru. Jak wiemy w czasach pogańskich, wielu cesarzy, królów i wodzów uważało siebie za bogów i domagało się od swoich poddanych, aby pod karą śmierci oddawali im cześć boską. Wokół takich królów i wodzów kręciło się mnóstwo pochlebców, którzy na ich cześć układali poematy, w których nazywali ich bogami.. Jeden z generałów Aleksandra Wielkiego, imieniem Antygon Jednooki, stał się władcą całej Zachodniej części Azji Mniejszej. Jeden z takich pochlebców, poeta Hermodoros, sławił Antygona Jednookiego jako boga. Antygon, mimo wielkiej władzy i sławy nie stracił poczucia rzeczywistości i tak skomentował poezje pochlebcy: „Niewolnik, który opróżnia moje nocne naczynie, wie dobrze, że nie jestem bogiem" (S. Klimaszewski).
Ale jest to tylko jedno oblicze grzechu, Drugie oblicze takiej zarozumiałości i pychy to utrata nadziei, rezygnacja i tchórzostwo (M. Szulakiewicz). W ten sposób człowiek służąc tylko sobie oraz pozornym wartościom, ubóstwiając siebie i rzeczy tego świata, zatraca sens życia i pozbawia się nadziei i szczęścia. W Listach starego diabła do młodego jest opisana taka scena: Stary diabeł radzi młodemu, kiedy ten ma kusić człowieka: „Najlepiej gdy będziesz kusił człowieka i namawiał go do zła, gdy już stracił nadzieję".
Człowiek pokorny, który odrzuca pokusę szukania bogów obcych, nie traci nadziei i nie zatraca szansy spotkania z Bogiem jedynym i prawdziwym. Zachowuje to pierwsze i najważniejsze przykazanie Dekalogu. Warto może dziś zapytać siebie, czy jest we mnie gotowość przyjęcia Bożego prawa? Czy wartości religijne i duchowe, wartości mają w moim życiu pierwszeństwo przed wartościami materialnymi? Czy nie wstydzę się Boga w moim codziennym życiu, czy ma odwagę wyznać Boga? Czy pragnę naśladować Chrystusa w Jego miłości do Boga Ojca i do człowieka? Czy nie ulegam chęci wywyższania się, lekceważenia Bożego prawa?