Archiwum - Katechezy o Dekalogu - 30
Ks. Jerzy Bagrowicz
Dekalog 30. Dramat eutanazji
Pierwsze objawy choroby zauważył u siebie dokładnie w dniu otrzymania dyplomu ukończenia studiów medycznych. Radosny, ale i nieco zmęczony uroczystością postanowił wziąć kąpiel, potem porządnie się wyspać, a następnego dnia pojechać do rodziców, aby pochwalić się dyplomem i ucieszyć ich wiadomością, że jest lekarzem. Miejsce pracy już na niego czekało. Chciał być laryngologiem. Gdy wanna do kąpieli była przygotowana, zanurzył w niej nogę, aby sprawdzić, czy woda nie jest zbyt gorąca. Zauważył, że nie czuje temperatury wody. Spróbował drugą nogą i okazało się, że czuje ciepłotę wody. Pozostał jednak niepokój. Następnego dnia sprawdził ponownie i znów prawą nogą nie czuł temperatury wody. Został w akademiku jeszcze na kilka dni. Odwiedził profesora, który był opiekunem jego pracy dyplomowej i podzielił się z nim swoim niepokojem. Potrzebne okazały się poważne badania i gdy odwiedził profesora po dwu tygodniach usłyszał od niego: Sclerosis multipleks - stwardnienie rozsiane. Można się tylko domyślać, co czuł: na progu kariery, niemal w najbardziej istotnym momencie życia zabrzmiał w jego uszach trudny do przyjęcia wyrok. Tylko trzy lata pracował w szpitalu. Potem renta i postępująca choroba, upośledzająca stopniowo wszystkie funkcje organizmu; cierpiał ogromnie, a ostatnie lata życia to prawdziwe ukrzyżowanie. Otoczenie robiło wszystko, by mu pomóc, ale żadne leki, nawet te sprowadzane z Zachodu, nie mogły odwrócić postępu choroby, spowalniały jej postęp, ale nie łagodziły narastającego cierpienia. Nigdy nie powiedział, że chciałby umrzeć, że może lepiej byłoby skrócić tę udrękę.
Rozważamy piąte przykazanie Boże: „Nie zabijaj".
W obliczu cierpienia trudnego do przyjęcia n9ekeidy może pojawić się pokusa ucieczki w objęcia eutanazji, dziś szczególnie nagłośniona i wręcz promowana. We wtorek (12. XI. 2012) w telewizyjnej Panoramie mieliśmy przykład pochwały decyzji eutanazji. W Słowniku wyrazów obcych czytamy, że pojęcie eutanazja pochodzi z języka greckiego euthanasia i znaczy lekka, piękna, dobra śmierć. Ten sam Słownik wyjaśnia, że przez eutanazję rozumie się „podanie przez lekarza śmiertelnej dawki środka uśmierzającego ból pacjentowi nieuleczalnie choremu (na prośbę pacjenta),w celu skrócenia jego agonii".
W encyklice Jana Pawła II Evangelium vitae czytamy: "Przez eutanazję w ścisłym i właściwym sensie należy rozumieć czyn lub zaniechanie, które ze swej natury lub w intencji działającego powoduje śmierć w celu usunięcia wszelkiego cierpienia. Od eutanazji czynnej należy odróżnić stosowanie różnego rodzaju środków przeciwbólowych, uspokajających i narkotycznych w celu ulżenia cierpieniom chorego". Działanie takie nie nosi więc znamion eutanazji. „Od eutanazji - pisze dalej Papież - należy odróżnić decyzję o rezygnacji z tak zwanej uporczywej terapii, to znaczy z pewnych zabiegów medycznych, które przestały być adekwatne do realnej sytuacji chorego, ponieważ nie są już współmierne do rezultatów, jakich można by oczekiwać, lub też są zbyt uciążliwe dla samego chorego i dla jego rodziny" (Evangelium vitae, n. 65).
Pokusa ucieczki przed cierpieniem w eutanazję, jak wolno sądzić, pojawiła się już w starożytności skoro w przysiędze Hipokratesa (IV wiek przed Chrystusem), którą lekarze składają do dziś, czytamy: „Nigdy, nikomu, ani na żądanie, ani na prośby niczyje, nie podam trucizny, ani też nigdy sam nie powezmę takiego zamiaru". Kodeks Etyki Lekarskiej przyjęty w Polsce w 2003 r. w art. 31 stanowi: „Lekarzowi nie wolno stosować eutanazji, ani pomagać choremu w popełnieniu samobójstwa".
Należy się najpierw zastanowić, jakie są powody, dla których ciężko chorzy i cierpiący ludzie proszą o eutanazję. Główną przyczyną jest cierpienie, zarówno fizyczne, jak i duchowe, egzystencjalne, którego sensu ludzie nie dostrzegają i nie są w stanie znosić. Silny ból fizyczny połączony z cierpieniem duchowym, egzystencjalnym, bardzo często jest przyczyną głębokiej depresji, połączonej zwykle z atakami lęku. O dokonanie eutanazji proszą ludzie najczęściej właśnie w stanie głębokiej depresji, lęku. Niekiedy otoczenie wywiera presję na chorego, najczęściej po wpływem eutanatycznej propagandy, aby zgodził się na taki czyn. Należy jednak pamiętać, że prośba o pozbawienie życia wyrażana przez ciężko chorego, cierpiącego człowieka nie jest prośbą o śmierć, lecz jest wołaniem o ulżenie w cierpieniu, o otoczenie go miłością. Jest wołaniem nie o śmierć, lecz o życie! Jest wołaniem o pomoc w krytycznym stanie, w jakim się ciężko chory znajduje. Przecież żądanie cierpiącego, chorego człowieka, by pozbawić go życia, jak przypomina Jan Paweł II, jest „radykalnie sprzeczne z wrodzoną skłonnością każdego człowieka do zachowania życia" (EV 66). Jest to przede wszystkim prośba o obecność przy chorym, o solidarność z nim w jego cierpieniu, o wsparcie w godzinie najcięższej próby. Pozostawieni sami sobie, ciężko doświadczeni cierpieniem samotni ludzie często pod wpływem depresji wpadają w rozpacz i lęk i ulegają pokusie eutanazji.
We współczesnej medycynie coraz większe znaczenie zyskują tak zwane terapie paliatywne, których celem jest złagodzenie cierpienia w końcowym stadium choroby i zapewnienie pacjentowi potrzebnego mu ludzkiego wsparcia (por. Evangelium vitae, 65). Rozwija się ruch hospicjów dla chorych. Dobrze, że jest coraz więcej takich ośrodków, które prowadzą opiekę paliatywną. To znaczy, że jest w ludziach wiele dobra i wrażliwości na cudze cierpienie, niesienia pomocy na granicy życia i śmierci. Te formy pomocy ciężko chorym mogą być konkretną odpowiedzią - przeciwwagą dla zjawiska eutanazji.
Zwolennicy dokonywania eutanazji motywują swoje działania względami humanitarnymi, a więc współczuciem i litością. Czasem mówią nawet o miłości do chorego człowieka. Nie jest to jednak ani prawdziwe współczucie, ani litość, ani tym bardziej nie jest to miłość, albowiem prawdziwe współczucie, litość, a tym bardziej miłość, nie uwalniają człowieka od cierpienia przez zadanie mu śmierci. Eutanazja jest wielką niesprawiedliwością, ponieważ odbiera człowiekowi życie - największą wartość, jaką posiada na ziemi.
Często zwolennicy eutanazji przekonują, że chodzi im o śmierć godną człowieka. Jest to założenie niezgodne z prawdą, albowiem godną śmiercią człowieka jest przede wszystkim śmierć naturalna, a nie będąca następstwem zabójstwa, jakim jest eutanazja.
Ciężko chorym ludziom należy ukazywać sens cierpienia. Eutanazja, która jest uśmiercaniem niewinnych ludzi, nie tylko nie rozwiązuje problemu ludzkiego cierpienia, ale jeszcze je pogłębia i rozszerza zakres jego oddziaływania.
Bardzo wymowna jest Chrystusowa przypowieść o miłosiernym samarytaninie (Łk 10, 30-37)., którą dziś usłyszeliśmy w Ewangelii. Samarytanin wzruszył się na widok człowieka poranionego i bliskiego śmierci, ale przecież nie myślał o pozbawieniu go życia. Co więcej, podjął wysiłek i poniósł koszty, aby temu człowiekowi pomóc.
Zjawisko eutanazji rozszerza się. Bywa ona dokonywana niekiedy nawet bez zgody chorego, bez jego wiedzy. Coraz częstszymi motywami eutanazji stają się względy utylitarne, ekonomiczne, eugeniczne. Ludzie sądzą, że opieka nad ciężko chorymi ludźmi zbyt wiele kosztuje. A niekiedy metodą eutanazji likwiduje się jednostki chore, słabsze, już po urodzeniu, aby zapewnić czystość rasy. O tych względach mówi się rzadko.
W pierwszej połowie ubiegłego stulecia nazistowskie prawo niemieckie zalegalizowało zabijanie nieuleczalnie chorych, jako osób nieprzydatnych i uciążliwych dla społeczeństwa. Ustawę tę, a zwłaszcza jej realizację, starano się zachować w tajemnicy w obawie przed potępieniem przez opinię publiczną. W ostatnich kilkudziesięciu latach nie ukrywa się już dążeń dla legalizacji eutanazji, nawet w bardzo szerokim zakresie, jak też nie ukrywa się przed opinią publiczną dokonywanych eutanazji.
Wśród państw zezwalających na eutanazję, w różnych jej formach, na pierwszym miejscu znajdują się Holandia i Belgia. Upowszechnia się tam pogląd, że prośba o własną śmierć jest to czyn mądry i odważny. Rodzina chorego może nie tylko prosić, ale nawet żądać, by poddano go eutanazji. W takiej sytuacji ludzie ciężko chorzy i osoby w podeszłym wieku boją się swojej rodziny, nawet najbliższej. Dopuszczalność eutanazji niszczy więc więzy rodzinne. Nawet człowiek młody i zdrowy patrzy na swoich najbliższych jako na tych, których decyzja w przyszłości może położyć kres jego życiu. Przekonuje się ludzi chorych i starych, że tego właśnie oczekuje od nich społeczeństwo, a także, że jest to najlepsze rozwiązanie dla nich samych oraz dla ich rodzin. Widać więc jak dramatyczna jest dziś walka między kulturą życia a kulturą śmierci.
W krajach, w których dopuszcza się stosowanie eutanazji, zagrożone są szczególnie dwie grupy osób. Pierwszą stanowią osoby niepełnosprawne, a także nieuleczalnie chorzy somatycznie i psychicznie. Do tej grupy należą również niemowlęta z ciężkimi wadami rozwojowymi. Chodzi tu więc o ludzi, których zły stan zdrowia ma charakter utrwalony i jest nieodwracalny.
Drugą grupę stanowią osoby w podeszłym wieku wymagający opieki, oraz osoby przewlekle chore, a nawet osoby samotne, których stan zdrowia uległ przemijającemu pogorszeniu, odwracalnemu pod warunkiem zastosowania odpowiedniego leczenia. Leczenia takiego jednak celowo się nie wdraża, skazując tych chorych na powolną śmierć, często w ogromnych męczarniach.
Gdzie szukać przyczyny tych wynaturzeń, które są przejawem kultury śmierci? Główną przyczyną jest odejście od Boga. Jak napisał Jan Paweł II "tracąc wrażliwość na Boga, traci się wrażliwość na człowieka, jego godność i życie" (Evangelium nuntiandi, n. 21).
Eutanazja jest ciężkim grzechem przeciw V przykazaniu, bo jest zabiciem człowieka. Katechizm Kościoła Katolickiego w p. 2277 określa eutanazję jako czyn zbrodniczy i moralnie niedopuszczalny.
Przede wszystkim pamiętajmy o tym, że obecność przy ciężko chorym jest dla niego najlepszą pomocą w odnalezieniu sensu cierpienia. Ciężko chorzy maja prawo usłyszeć dobre słowo o religijnym sensie ich cierpienia. Nie bójmy się rozmawiać o tym z człowiekiem chorym. Odnalezienie najgłębszego sensu cierpienia to warunek, by tego cierpienia nie zmarnować i by uczestniczyć w cierpieniu Chrystusa. Człowiek może swoje cierpienie, na wzór Chrystusa podjąć w jakiejś ważnej intencji, jako dar. Umieć przyjąć cierpienie to wielka łaska od Boga, ale to także wysiłek ze strony cierpiącego człowieka. Czas choroby to czas szczególny, ale to zawsze czas życia, za które jesteśmy odpowiedzialni. Pomoc cierpiącemu człowiekowi jest też szansą rozwoju własnego człowieczeństwa dla tych, którzy tę pomoc okazują. „Człowiek [...] nie może odnaleźć się w pełni inaczej, jak tylko przez bezinteresowny dar z siebie samego" (KDK 24).