Archiwum - Katechezy o Dekalogu - 43

2013-04-28

Ks. Jerzy Bagrowicz

 

Dekalog 43.– „Gromadźcie sobie skarby w niebie” (Mt 6, 20) Przykazanie siódme : „Nie będziesz kradł!” (Pwt 5, 19)

 

 

            Przed kilku laty spotkałem na ulicy zapłakaną i bardzo zdenerwowaną kobietę. Zapytana o powód swoich łez odpowiedziała, że przed chwilą została okradziona. W portmonetce miała pieniądze z ostatniej pensji, za które  zamierzała kupić m.in. coś do jedzenia, a także przybory i podręczniki szkolne dla trójki swoich dzieci. „Nie mamy żadnych oszczędności, żyjemy z tygodnia na tydzień i nie wiem, jak przeżyjemy najbliższy miesiąc” – wyznała zanosząc się od płaczu z powodu tak niesprawiedliwej krzywdy, którą dotknęła ją i jej rodzinę. W jej płaczu było słychać rozpacz i bezsilność wobec krzywdy i zła, które ją tak boleśnie dotknęło.  Ktoś inny skarży się, że ludzie są bez serca i sumienia, kradną nawet kwiaty z grobów, napadają i okradają ludzi starszych, biednych, że kradną w sklepach, okradają mieszkania, samochody. Zdaniem wielu rozmówców współcześni ludzie zatracili resztki sumienia, a kradzież przestała być zajęciem jedynie kieszonkowców i  zaczyna przybierać rozmiary zjawiska niebezpiecznego w skali społecznej. Podkreśla się, że przykład idzie z góry, ponieważ nieuczciwość nie jest już tylko pospolitą wadą, ale powoli staje się niemal normą dla  pragnących osiągnąć w życiu tzw. sukces materialny. Niektórzy z polityków i ludzi biznesu oficjalnie przyznają, że aby dorobić się większej fortuny, pierwszy milion  należy ukraść. Dlatego też wymazują z dekalogu i usuwają z własnego sumienia siódme przykazanie: „Nie kradnij”. Współcześnie fiskus dopadnie  i ukaże każdego, kto nie dopłaci pięciu groszy w sprawozdaniu podatkowym,  a jednocześnie  są tacy, którzy bez skrupułów znajdą skutecznych adwokatów dla tych, którzy kradną miliony, ale czynią to „w rękawiczkach”,  powiązani układami z ośrodkami władzy, sądownictwa czy też światem finansjery. Bezkarność mafijnego złodziejstwa w skali makro demoralizuje zwykłych ludzi, którzy przejmują zdeprawowaną obyczajowość tzw. elit społecznych. Znamy to wszyscy z mediów:  w związku z kryzysem finansowym na  Cyprze, tamtejszy rząd przejął konta bankowe m.in. wielu rosyjskich oligarchów, a premier rosyjskiego rządu szczerze przyznał, że były to pieniądze pochodzące z kradzieży.

            Ktoś z was może powiedzieć, że maluję tu bardzo czarny i pesymistyczny obraz stanu  moralności społecznej w zakresie siódmego przykazania dekalogu. Przecież jest wielu ludzi, a nawet większość, którzy żyją uczciwie, nie kradną. Prasa doniosła niedawno, że ktoś oddał znalezioną poważną sumę pieniędzy, które stanowiły całożyciowy dorobek jakiegoś człowieka. Wielu chętnie dzieli się z tymi, których dotyka nieuleczalna choroba lub inne, poważne nieszczęście. Mówi się jednak, że dziś słabnie uczciwość i wrażliwość na siódme przykazanie Boże.

            Przykazanie Boże „Nie kradnij”, choć w swym brzmieniu jest jasne i proste, zawiera w sobie przecież całą gamę odcieni moralności osobistej i społecznej. Tylko niektóre z tych odcieni będziemy mogli omówić w naszych katechezach.

            Zacznijmy od źródła, czyli Pisma Świętego. W czasach Mojżesza, gdy przykazanie to było objawione w dekalogu, w sposób zdecydowany i jasny zakazywało każdej formy kradzieży. Widać z tego, że kradzież już wtedy była poważnym problemem społecznym skoro  -jak się przekonamy - była ostro napiętnowana. Zakaz kradzieży określony w dekalogu jest normą moralną, którą jednoznacznie przyjmują wszystkie religie i kodeksy moralne.

W rozumieniu człowieka Starego Testamentu pojęcie kradzieży obejmuje wiele wykroczeń. To nie tylko przywłaszczenie sobie cudzej własności, ale także częste wtedy porywanie ludzi, aby sprzedawać ich jako niewolników, to także pozbawienie kogoś należnej mu wolności;  nawet rozmyślne wprowadzenie kogoś w błąd było wykroczeniem przeciw siódmemu przykazaniu. Za niektóre z grzechów przeciw siódmemu przykazaniu groziła kara śmierci. Czytamy w księdze Powtórzonego Prawa: „Jeżeli znajdą człowieka porywającego kogoś ze swych braci, z Izraelitów – czy sam będzie go używał jako niewolnika, czy też go sprzeda – taki złodziej musi umrzeć. Usuniesz zło spośród siebie” (Pwt 24, 7). Podobnie surowe kary groziły za kradzież wielbłąda, który był niezbędny do pracy i przeżycia w warunkach życia koczowników na pustyni; karano śmiercią za pozbawienie człowieka ziemi, która była jedynym środkiem i podstawą życia.

            U podstaw normy moralnej „Nie kradnij” leżało głęboko zakorzenione przekonanie natury religijnej, że tylko Bóg sam jeden jest Panem i właścicielem wszystkiego. Życie i rzeczy materialne otrzymujemy od Boga niejako w dzierżawę. Ponieważ tak naprawdę jedynie korzystamy z daru życia i rzeczy tego świata, mamy obowiązek dzielić się z potrzebującymi. Biblia uczy, że właściciele winnic, sadów oliwnych i pół uprawnych powinni część zbiorów pozostawić na polach i w sadach dla tych, którzy nic nie mają i aby oni też mogli mieć udział w darach przekazanych przez Boga. Kto tego wymogu nie spełniał, nie podlegał co prawda karze, ale nie mógł być spokojny w sumieniu, bo nie zachował Bożego Prawa. Widzimy więc, że u podstaw przykazania „Nie kradnij”  leży właściwa relacja człowieka do Boga, do życia i rzeczy materialnych jako darów Bożych. Zachowanie tego przykazania ma być wynikiem mądrości życiowej, która swoje źródło ma w religijnym stosunku do życia i praw nim rządzących. W Księdze Przysłów czytamy taką oto modlitwę człowieka do Boga: „ [Boże] Nie dawaj mi bogactwa ni nędzy, żyw mnie chlebem niezbędnym, bym syty nie stał się niewierny, i nie rzekł: «A któż to jest Pan?» lub z biedy nie zaczął kraść i nie targnął się na imię mego Boga” (Prz 30, 8-9). Już wtedy doświadczenie życia mówiło ludziom, że zarówno bogactwo, jak i nędza mogą zdeprawować ludzkie sumienie.

            Przekaz Starego Testamentu na temat siódmego przykazania Jezus ubogaca ukazaniem jeszcze szerszej i głębszej perspektywy tej normy moralnej. W Kazaniu na górze Jezus uczy: „Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane” (Mt 6, 33). Chrześcijanin nie jest wolny od troski o dobra doczesne, bo przecież musi żyć, odżywiać się, ubierać, dbać o dom, rodzinę, kształcić i wychowywać swoje dzieci, troszczyć się o dobro wspólne społeczności, w której żyje. Do tego wszystkiego potrzebne są środki materialne, do których posiadania każdy człowiek ma naturalne prawo. Od poganina różni się chrześcijanin tym, że przez swoje życie chrześcijanin objawia świętość imienia Boga, żyje w świadomości, że od Boga wyszedł i do Boga zmierza, zabieganie więc o rzeczy materialne nie jest jedyną i najważniejszą sprawą jego życia. Mądrość Boża podpowiada mu słowami Jezusa Chrystusa: „Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą, i gdzie złodzieje nie włamują się i kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje” (Mt 6, 20-21). Są w życiu wartości niezniszczalne i tak naprawdę tylko o nie warto zabiegać, bo tylko te wartości będą o nas świadczyć w godzinie śmierci. Gdy zabiegamy zbytnio jedynie o wartości materialne, możemy przekonać się u kresu doczesności, że  zmarnowaliśmy życie, zajmując się  rzeczami drugorzędnymi, a zapomnieliśmy o tym, co  najważniejsze -  o wartościach wiecznych. Jezus upomina nas, gdy mówi: „Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem” (Łk 12, 20-21).