Archiwum - Katecheza o sakramentach

2014-01-12

Ks. Jerzy Bagrowicz

 

                        Sakramenty. Chrzest 11.

 

Rodzice chrzestni – czego od nich oczekujemy? 

 

Młodzi małżonkowie,  których znałem niemal od ich dzieciństwa, poprosili mnie, abym ochrzcił ich pierwsze dziecko. Wyznali, że mieli niemały kłopot ze znalezieniem spośród rodzeństwa obojga stron kandydatów na chrzestnych, którzy byliby ludźmi o uporządkowanym życiu osobistym, wierzących i praktykujących, którzy mogliby podczas liturgii chrztu przystąpić do Komunii św.  Ci młodzi rodzice dorastali w ruchu oazowym i dobrze wiedzieli, jak ważne znaczenie  będzie miało dla ich dziecka religijne wychowanie i świadectwo tych, których wybrano na rodziców chrzestnych ich dziecka. Byli świadomi wymagań, jakie stawia się rodzicom chrzestnym. Chrzestnymi ich pierwszego dziecka zostali młodzi ludzie z grona  przyjaciół, ludzie wierzący i praktykujący. Chrzest odbył się bardzo uroczyście, ale ci młodzi rodzice wyznali mi potem, że niektórzy z ich najbliższej rodziny byli obrażeni, że to nie oni są rodzicami chrzestnymi dziecka.

Ustalmy więc na początek jasne wymogi Kościoła przy wskazaniu ludzi, którzy mogą pełnić ważną funkcję chrzestnych. Prawo kościelne stanowi, że rodzicami chrzestnymi mogą zostać ludzie dojrzali, a więc osoby, które ukończyły szesnasty rok życia, które należą do Kościoła katolickiego, przyjęły sakramenty wtajemniczenia chrześcijańskiego, tzn. chrzest, Eucharystię i bierzmowanie oraz prowadzą życie zgodnie z zasadami wiary. Mogą więc bez przeszkód przyjąć Komunię św. podczas liturgii chrztu. Nie mogą być chrzestnymi ojciec i matka dziecka przyniesionego do chrztu. Można także dopuścić dodatkowo  obok chrzestnego/chrzestnej jako świadka także człowieka ochrzczonego i wierzącego w Chrystusa, ale nienależącego do wspólnoty Kościoła katolickiego.

Jasne są więc zasady i wymogi, które wspólnota Kościoła stawia w tym względzie wyznawcom Chrystusa. Szkoda, że wielu z wierzących nie rozumie wagi tych wymogów. Niektórzy z rodziców dziwią się, że przy zgłaszaniu chrztu św. dziecka kapłan pyta, czy zaproponowani przez nich rodzice chrzestni są ludźmi wierzącymi i praktykującymi wiarę religijną na co dzień? Pytają: a jakie to ma znaczenie dla ceremonii chrztu dziecka? Zapominają, że tu chodzi o coś więcej niż tylko o ceremonię liturgiczną, tu chodzi o życie chrześcijańskie dziecka, o jego więź z Chrystusem zapoczątkowaną przez łaskę przyjętego sakramentu chrztu. Że chodzi tu o podjęte zobowiązanie dawania  świadectwa wiary, troski o  wychowanie dziecka jako człowieka i jako dziecka Bożego. Bardzo często rodzicom dziecka zależy, aby chrzestnym był ktoś z rodziny, niezależnie od jego stosunku do Boga, Kościoła, praktyki życia religijnego, dobrego przykładu. Niektórzy biorą pod uwagę przede wszystkim  zamożność chrzestnych, bo wtedy stać ich na bogatsze prezenty. Niejednokrotnie docierają do mnie pretensje ludzi do Kościoła, który stawia wymagania, a są i tacy, którzy mówią, że Kościół stawiając takie wymagania przy chrzcie dziecka odpycha  ich od wiary. Ktoś mówił mi kiedyś mniej więcej tak: „Te wymagania Kościoła to rodzaj nieżyciowego dziwactwa. Przecież zadaniem chrzestnych jest bezpiecznie zanieść dziecko do świątyni, przede wszystkim nie zgubić dziecka po drodze, zadbać, aby wszystkie formalności były załatwione, dobrze zachować się przy chrzcie, wręczyć prezent, potem ewentualnie odwiedzić rodzinę  z okazji I Komunii dziecka czy ślubu”. Powyższa opinia wypowiadana przez spory procent ludzi wskazuje, że postępuje laicyzacja życia, że zanika u wiernych Kościoła rozumienie tego tak ważnego sakramentu, jakim jest chrzest, że zanika zrozumienie roli i misji rodziców chrzestnych.

Pojęcie „poręczyciela”, „gwaranta” czyli kogoś, kto ręczy za kogoś w sprawie jego uczciwej postawy, dobrej woli przyjęcia chrztu pojawia się w początkach chrześcijaństwa, kiedy zrodziło się ważne przekonanie, że przyjęcie kogoś do Kościoła przez chrzest nie jest sprawą prywatną, ale aktem publicznym dotyczącym całej wspólnoty wierzących. Przynosząc dziecko do chrztu bierze się jednocześnie odpowiedzialność za życie i rozwój wiary tego dziecka. Instytucja poręczycieli pojawiła się w Kościele wtedy, gdy w  początkach  IV wieku, chrześcijaństwo w cesarstwie rzymskim uzyskało pełne prawa i swobodę kultu. Wobec wzrastającej liczby chcących przyjąć chrzest wprowadzono katechumenat czyli okres przygotowania dorosłych do chrztu. Po tym okresie przygotowania dalszego było przygotowanie bezpośrednie, ostatnia próba zbadania uczciwości i szczerości zamiaru przyjęcia chrztu przez proszącego. Aby wyeliminować nieszczerość motywów przyjęcia chrztu,  kandydat był przedstawiany przed kapłanem przez  świadków  jego życia i gwarantów szczerości intencji. W niektórych dokumentach starożytnego chrześcijaństwa jest mowa o trzech świadkach poręczających wiarygodność i uczciwość proszącego o chrzest (np. u św. Hipolita). Do funkcji poręczycieli należało zatem najpierw zaświadczenie przed wspólnotą Kościoła, że dany kandydat faktycznie szuka Bożej prawdy i chce nią żyć, że jest zdolny być autentycznym uczniem Chrystusa. Sprawdzano więc najpierw czystość intencji proszących o chrzest, a także dbano o to, aby do grona wspólnoty wierzących nie dopuścić tych, którzy byli winni publicznych wykroczeń i zbrodni. Kandydat do chrztu w obecności  świadków był przedstawiany biskupowi lub kapłanowi przewodniczącemu wspólnocie, który stawiał pytania o życie kandydata, o jego uczciwe zamiary. Gdy się okazało, że kandydat jest oskarżony o poważne, publiczne przewinienia, na przykład oddawanie czci bożkom pogańskim,  przełożony Kościoła mówił: „Niech się poprawi, a gdy się poprawi, wtedy przystąpi do chrztu”.

 Na tym jednak nie kończyła się funkcja poręczyciela, gwaranta. Miał on czuwać nad duchowym życiem kandydata po przyjęciu chrztu św., stawał się on kimś w rodzaju opiekuna duchowego ochrzczonego.  Jak słusznie napisał biskup Teodor z Mopsusestii (IV-V), poręczyciele nie mogli gwarantować za przyszłe życie kandydata do chrztu, ponieważ każdy sam odpowiada przed Bogiem za siebie, ale ich zadaniem było towarzyszenie duchowemu dorastaniu ochrzczonego i pomoc w chwili zagrożenia wiary. Owi poręczyciele, którzy gwarantowali, że kandydat jest godny chrztu św., czyli byli  świadkami życia kandydata,  już w III wieku zostali nazwani  rodzicami chrzestnymi. Określenia tego użył po raz pierwszy pisarz chrześcijański Tertulian żyjący na przełomie  II i III wieku. Widzimy więc, że funkcja rodziców chrzestnych miała bardzo konkretne i określone zadania oraz, że jest to jedna z najstarszych funkcji przypadających świeckim we wspólnocie Kościoła.

 Dziś, gdy udziela się chrztu niemowlętom, rola chrzestnych wcale nie jest mniejsza. Obecność chrzestnych w życiu dziecka to nie tylko te krótkie chwile w czasie liturgii chrztu. Chrzestni powinni czuć się dumni i zaszczyceni tym, że zostali zaproszeni do tej funkcji, że otrzymali obowiązek towarzyszenia dziecku, a potem dorastającemu młodemu człowiekowi – chrześniakowi w procesie wzrastania w poznawaniu i umiłowaniu Chrystusa.

Nie zapominając o początkach powstania, roli i miejscu rodziców chrzestnych podczas obrzędu chrztu i podczas całego życia dziecka aż po jego dorosłość, zapytajmy samych siebie, na ile jesteśmy kontynuatorami tego, co wyrosło, owocowało i było niezmiernie ważne we wspólnocie Kościoła pierwszych wieków? Nie chciałbym poprzestawać jedynie na narzekaniu na niski poziom świadomości wiary współczesnych rodziców, chociaż zdarza się to nader często. Mamy przecież wiele przykładów pogłębionej świadomości wiernych Kościoła katolickiego, zwłaszcza tych, którzy dzięki obecności we wspólnocie czy grupie religijnej nie tylko pogłębili swoją wiarę, ale poczucie odpowiedzialności za przyjęcie chrztu św. ich dzieci. Oni sami dbają o to, aby rodzicami chrzestnymi ich dzieci byli ludzie świadomi swej wiary i odpowiedzialności za nią, aby mogli dostąpić pełnienia roli rodziców chrzestnych.

Pośród dziś tu obecnych na mszy św. jest z pewnością wielu z was, którzy dostąpili tej zaszczytnej roli. Drodzy rodzice chrzestni. Decyzja o tym, kto będzie chrzestnym dziecka jest niezmiernie ważna, bo wy przecież macie wspierać rodziców dziecka w trosce o jego wychowanie, zwłaszcza wychowanie we wierze. Wasi chrześniacy w swym życiu nie tyle będą potrzebowali  waszych podarunków, ale przede wszystkim waszej pełnej miłości obecności przy nich, zwłaszcza wtedy, gdy z jakiegoś powodu zabraknie przy nim rodziców, gdy spotka ich gorzki chleb sieroctwa. Czy pamiętacie o modlitwie za swoich chrześniaków? To przecież w sensie duchowym także i wasze dzieci.