Archiwum - Katechezy o Eucharystii - 9

2010-06-06

Ks. Jerzy Bagrowicz

Katecheza 9. „Obficiej zastawić stół słowa Bożego" (KL 51)

Po modlitwie mszalnej, która następuje po skończeniu hymnu Chwała na wysokości, następuje w liturgii mszy św. czytanie słowa Bożego. Tę część mszy św. nazwano Liturgią Słowa, a niekiedy mówimy o zastawionym stole słowa Bożego. Kościół w XX wieku zachęcił, aby ten stół słowa Bożego był obficie zastawiony. Takie wezwanie skierował do Kościoła II Sobór Watykański w Konstytucji o liturgii w 1965.r Zechciejmy być posłuszni temu wezwaniu.
Pierwszą część liturgii mszy św. nazywamy Liturgią Słowa. Obejmuje ona tę część Eucharystii, która kończy się modlitwą powszechną. Po niej następuje część nazywana Liturgią Ofiary. Nazwa tej pierwszej części: Liturgia Słowa wskazuje, że jest czytane w kościele słowo Boże, czyli teksty wzięte z Pisma św. Starego i Nowego Testamentu, po których jest głoszone kazanie czy homilia. Sam zwyczaj czytania i głoszenia słowa Bożego jest wzięty z liturgii Pierwszego Przymierza, czyli z czasów przed przyjściem Chrystusa na ziemię. Najpiękniejszy opis takiego czytania mamy w starotestamentalnej Księdze Nehemiasza. Opisuje ona jak Izraelici domagali się, aby kapłan Ezdrasz przyniósł księgę Prawa Mojżeszowego i czytał z niej wobec całego ludu, aby lud mógł poznać, co jest w niej napisane i jakie wynikają z tych słów obowiązki dla każdego Izraelity. Posłuchajcie krótkiego, ale jakże ciekawego fragmentu tej Księgi: „I czytał z tej księgi /Ezdrasz/ od rana aż do południa; /.../; a uszy całego ludu były zwrócone ku księdze Prawa. /.../ Czytano więc z tej księgi, księgi Prawa Bożego dobitnie, z dodaniem objaśnienia, tak że lud rozumiał czytanie" (Ne 8, 1-3. 8).
Kochani. Konieczne jest krótkie wyjaśnienie. Zauważyliście, że ludzie słuchali od rana aż do południa, że lewici wyjaśniali słowo Boże, że lud cieszył się, że może słuchać słowa Bożego. Możemy powiedzieć, że byli spragnieni słuchania słowa Bożego. Dlaczego? Oto powrócili niedawno do Jerozolimy z długiej niewoli babilońskiej, gdzie nie mieli ani świątyni, ani nie wolno im było sprawować kultu, ani nie było czytane słowo Boże. Tęsknili do ziemi ojczystej, bo przecież niewola i wygnanie były dla nich upokorzeniem. Pięknie napisał o tym król Dawid w 137 psalmie: „Nad rzekami Babilonu - tam myśmy siedzieli i płakali, na wspomnienie Syjonu. Na topolach tamtej krainy zawiesiliśmy nasze harfy. Bo tam żądali od nas pieśni ci, którzy nas uprowadzili, pieśni radości ci, którzy nas uciskali. «Zaśpiewajcie nam jakąś z pieśni syjońskich». Jakże możemy śpiewać pieśń Pańską w obcej krainie? Jeruzalem, jeśli zapomnę o tobie, niech [o mnie] zapomni moja prawica! Niech język mi przyschnie do podniebienia, jeśli nie będę pamiętał o tobie" (Ps 137, 1-6).
To przepiękna pieśń tęsknoty. Polacy też znają gorycz niewoli, gdy brak słowa Bożego, gdy nie ma świątyni, gdy tęsknota zabija człowieka. Nic dziwnego, że nasza, najpiękniejsza literatura powstała na wygnaniu, gdy jej strofy o miłości Ojczyzny były dyktowane tęsknotą i bólem. Tak powstawały Księgi Pielgrzymstwa i „Pan Tadeusz" Adama Mickiewicza. Opowiadali ci, którzy przeżyli gehennę obozów koncentracyjnych czy gułagów, że jeśli udało się komuś z nich przypadkiem znaleźć fragment Ewangelii, przechowywali go w ukryciu, jak największą, najświętszą relikwię. Człowiek bowiem ceni chleb codzienny dopiero wtedy, gdy doświadcza prawdziwego głodu, ceni słowo Boże i świątynię, gdy mu to wszystko na długo zabiorą. Obok bowiem głodu chleba codziennego, jest także głód słowa Bożego. Pięknie czytamy o tym w starotestamentowej Księdze Amosa: „Oto nadejdą dni - /.../ gdy ześlę głód na ziemię, nie głód chleba ani pragnienie wody, lecz głód słuchania słów Pańskich" (Am 8, 11). Takiego głodu doświadczyli Izraelici, gdy byli w niewoli babilońskiej. Gdy zaczęli z niej powracać, najpierw odbudowywali zniszczoną Jerozolimę, zwłaszcza jej mury obronne, które broniły przed wrogiem zewnętrznym. Odbudowane mury nie broniły jednak przed wrogiem wewnętrznym, tzn. przed słabością ludzkich serc. Ci, którzy po niewoli odbudowywali Jerozolimę i jej mury, wiedzieli, że to nie wystarczy, że trzeba zapanować nad ludzkimi sercami, wzmocnić ich sumienia, a tego nie dokona sam człowiek. Tu potrzeba Bożej mocy. Tu trzeba przypomnieć Boże Prawo. Muszą więc być pasterze tego ludu, jego przewodnicy, którzy będą mocni, którzy z mocą przypomną, czego domaga się od człowieka słowo Boże, na czym polega posłuszeństwo Bożemu Prawu. I dlatego sprowadzono wybitnego kapłana Ezdrasza, aby przypomniał Boże Prawo, aby nauczył ludzi, jak należy je słuchać, a potem wypełniać.
Także w czasach Chrystusa czytano i objaśniano słowo Boże w liturgii sprawowanej w synagodze. Chrystus uczęszczał do synagogi, aby słuchać słowa Bożego i modlić się. Gdy już uzyskał status człowieka dorosłego, mógł także czytać w synagodze święte księgi podczas liturgii synagogalnej. Ewangelie opisują wydarzenie, gdy w synagodze w Nazarecie, tam, gdzie się wychował, czytał Księgę Prawa, a następnie głosił słowo. Ewangelia według św. Łukasza tak komentuje wystąpienie Jezusa: „Zwinąwszy księgę, oddał słudze i usiadł, a oczy wszystkich w synagodze były w Niego utkwione. Począł więc mówić do nich: «Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli» (por. Łk, 4, 14-39). Jezus czytał w synagodze fragment proroka Izajasza o mającym przyjść Mesjaszu. Słuchacze zrozumieli, że Jezus przedstawia siebie jako Mesjasza, jako tego, który był zapowiedziany. I oburzyli się na Niego, wypędzili Jezusa poza miasto.
Jezus nadal głosi słowo Boże. Dziś czyni to w Kościele i przez Kościół. Gdy wnoszona jest do świątyni Księga Ewangelii, to oznacza, że sam Chrystus wchodzi do świątyni, aby głosić słowo Boże i ofiarować siebie w bezkrwawej ofierze. Jezus posługuje się ludźmi. To jego słowo jest czytane przez lektorów, a homilie czy kazania najczęściej przez kapłanów, choć coraz częściej słyszmy także głoszących słowo Boże ludzi świeckich. Kochani. Ja wiem, że my, czytający i głoszący słowo Boże, nie zawsze czynimy to dobrze, dobitnie, wyraźnie i nie zawsze nasze kazania trafiają do waszych serc i sumień. Wierzcie mi jednak, że w każdym, nawet nieudolnie wygłoszonym słowie Bożym, można odnaleźć treści, które coś powiedzą ważnego dla nas, na dziś, na teraz. Nie pytaj więc, czy podobało się to kazanie, ale pytaj: co Chrystus chce mi dziś powiedzieć przez to właśnie słowo? Bo to On mówi do nas, choć posługuje się tylko ludźmi.
Kochani. Po II wojnie światowej, która przyniosła śmierć i zagładę w skali niespotykanej w dziejach człowieka, dość szybko odbudowano na Zachodzie gospodarkę. Zachód przeżył dziesiątki lat ekonomicznego rozkwitu. Jest jednak realne niebezpieczeństwo, że pamiętając o odbudowie murów, zapomniano o wzmocnieniu ludzkich serc i sumień. Co więcej dziś w Europie, ludzi zaczynają wymazywać ze swego dziedzictwo Boże Prawo, kościoły sprzedaje się na domy rozrywki, słowo Boże coraz rzadziej jest słuchane. Choroba ta zaczyna także dotykać kraje Europy Środkowo-Wschodniej, której obywatele zapominają jak wielkie ofiary poniesiono w obronie krzyża i Ewangelii, o słowach wielkich przewodników ludzkich sumień, którymi w Polsce byli kardynał Stefan Wyszyński i Ojciec Święty Jan Paweł II. Dziś cieszymy się beatyfikacją Sługi Bożego, gorliwego kapłana, ks. Jerzego Popiełuszko. To wybitny i bohaterski sługa słowa Bożego. On za prawdę Ewangelii oddał życie. On dał świadectwo, że najważniejszą misją Kościoła będzie zawsze głoszenie Słowa Bożego, przypominanie Bożego Prawa nawet jeśli trzeba za to zapłacić życiem. Msza św. jest takim właśnie miejscem, gdzie to słowo Boże jest czytane i głoszone. Od mojej odpowiedzi na słowo Boże zależy moje zbawienie, a więc najistotniejsza sprawa mojego życia. Odpowiedzmy sobie na pytanie: jak podchodzimy do słowa Bożego? Czy za przykładem Maryi rozważamy je i zachowujemy je w sercu? Czy jesteśmy tylko biernymi słuchaczami słowa Bożego, czy też chcemy je, na ile nas stać, realizować w życiu? Czego uczy nas przykład błogosławionego męczennika, kapłana ks. Jerzego Popiełuszki?