Archiwum - Katechezy o Eucharystii - 22

2010-11-21

Ks. Jerzy Bagrowicz

Katecheza 22: „Mieszkanie Boga z ludźmi"


Katechezy o przygotowaniu darów ofiarnych zwróciły naszą uwagę na temat społecznej odpowiedzialności za wspólnotę wiary. Obecność w życiu Kościoła, zwłaszcza udział w liturgii mszy św., dopiero wtedy odnajduje pełny sens, gdy prowadzi do uczynków miłości braterskiej. Od początku chrześcijaństwa - jak to wskazaliśmy w katechezach - w czasie mszy św. składano dary chleba i wina, bo to materia Eucharystii. Składano także dary materialne jako pomoc ubogim oraz dary dla utrzymania świątyni i sprawowania w niej służby Bożej. Dlatego też liturgię przygotowania darów nazywa się często liturgią miłości.
Poświęćmy dziś nieco uwagi trosce chrześcijan o dom boży, miejsce, które tradycyjnie nazywano „mieszkaniem Boga z ludźmi", czy też znakiem obecności Boga na ziemi.
Chrześcijańskie świątynie nawiązują do tradycji Izraela. Zanim król Salomon wybudował pierwszą świątynię, lud gromadził się na modlitwę w miejscach, które specjalnie na to przeznaczano, nazywano je świętymi, budowano tam ołtarze dla składania ofiar, najczęściej były to ofiary z płodów ziemi i ze zwierząt.
Prapoczątków naszych dzisiejszych świątyń możemy szukać w dziejach wędrówki Narodu Wybranego do Ziemi Obiecanej. Na rozkaz Mojżesza zbudowano tzw. Namiot Spotkania, nazywany także świętym przybytkiem. Był to otwarty dziedziniec, otoczony parawanem z tkanin. Pośrodku tego dziedzińca znajdowało się przenośne sanktuarium zbudowane w formie namiotu. Jego największą świętością była Arka Przymierza, czyli pozłacana skrzynia, w której były złożone dwie tablice Przymierza z wyrytym tekstem Dziesięciu Przykazań, czyli fundamentem Prawa Bożego. Mojżesz polecił zbudować Namiot Spotkania, ponieważ lud potrzebował miejsca na modlitwę i składanie czci należnej Bogu. Ilekroć Mojżesz potrzebował rady Jahwe, udawał się do Namiotu Spotkania i tam rozmawiał z Bogiem (por. Wj 26, 1-37; 27, 1-21). Izraelici w owym czasie pędzili życie wędrowne, to był naród nomadów, rozbijali namioty, potem je zwijali i szli dalej szukając pastwisk dla stada. Namioty, w których mieszkali, budowali wokół tego najważniejszego, którym był Namiot Spotkania. Współcześnie w niektórych wspólnotach religijnych, na przykład w ruchu Światło - Zycie, odżyła idea Namiotu Spotkania.
Pierwszą okazałą świątynią była świątynia jerozolimska zbudowana przez Salomona (X wiek p.n.e.). Zdumiewała pięknem i stała się centrum kultu jedynego Boga oraz centrum życia publicznego narodu izraelskiego. Została zburzona przez Nabuchodonozora 360 lat później. Trzecią z kolei świątynię zbudował Herod Wielki. Do tej świątyni, zdumiewającej nie tylko pięknem, ale rozmiarami, Jezus odbywał pielgrzymki. W tym czasie były już mniejsze świątynie poza Jerozolimą, które znamy jako synagogi. W nich skupiał się kult i nauczanie.
Chrześcijanie początkowo gromadzili się na sprawowanie mszy św. w domach prywatnych, w których z czasem zaczęto budować większe sale, aby mogły pomieścić coraz liczniejsze grupy wiernych. W czasach prześladowań liturgię pogrzebową sprawowano w katakumbach, gdzie też chowano zmarłych. Dopiero po 313 r., gdy chrześcijaństwo uzyskało swobodę sprawowania kultu, zaczęto budować świątynie. Niektóre elementy budowanych kościołów nawiązywały do architektury budowli starożytnych, ale ze względu na potrzeby zwiększającej się liczby wiernych dostosowywano je do wymogów kultu religijnego rozwijającego się chrześcijaństwa. Także od strony wystroju świątynie te przyjmowały różne tradycje. Nieco inne były na chrześcijańskim Zachodzie, inne na Wschodzie. Rozwijała się sztuka przyozdabiania świątyń, skupiona na ukazywaniu symboli chrześcijańskich, zwłaszcza krzyża, czy też scen biblijnych, a także scen z życia świętych. Bogate życie wiary chrześcijan, troska o piękno domu Bożego poprzez wieki owocowało wspaniałością budowli romańskich, gotyckich czy barokowych. Toruń cieszy się niezwykłym bogactwem gotyku, a gotyckie świątynie naszego miasta należą do najwspanialszych w Polsce. Są one nie tylko świadectwem kunsztu budujących je artystów i rzemieślników, ale i świadectwem wysokiej kultury i wiary ówczesnych ludzi, ich duchowości, ducha modlitwy i umiłowania Boga. Są one także świadectwem troski ówczesnych wspólnot chrześcijańskich o budowanie i utrzymywanie świątyń. Pamiętajmy, że były one wznoszone nie tylko staraniem władców, królów, bogatych mieszczan, ale i troską prostych ludzi. Fundamentem świątyni są nie tylko kamienne bloki. Najważniejszym fundamentem domu bożego, czyli kościoła jest zawsze wiara ludzi, ich modlitwa, pragnienie gromadzenia się dla oddania chwały Bogu i uwielbienia Go we wspólnocie wierzących. Z takiej wiary i takiego pragnienia powstają świątynie.
Starsze pokolenie Polaków pamięta z jakim poświęceniem prowadzono uporczywe starania, wręcz walkę, aby władze w powojennej Polsce komunistycznej udzieliły pozwolenia na budowę nowych kościołów. Wiązało się to nie tylko z kosztami, ale i niejednokrotnie z cierpieniami ludzi. Budowa kościołów pośród tylu kłopotów i cierpień powodowała, że jednocześnie ze wznoszeniem murów świątyni rodził się także Kościół duchowy jako wspólnota wierzących. I ta świadomość ludzi, że budując świątynię, stają się jednocześnie wspólnotą wierzących, czyli żywym Kościołem budowanym z ludzkich serc, jest zawsze najważniejsza i ona sprawia, że rodząca się wokół świątyni społeczność staje się prawdziwą rodziną bożą. W latach siedemdziesiątych przez tydzień pomagałem w jednej z włocławskich parafii w wizycie duszpasterskiej, którą odbywa się po Bożym Narodzeniu. W jednym z mieszkań zastałem bardzo liczną rodzinę. Okazało się, że na święta przyjechała rodzina ze Śląska. Podczas rozmowy zięć gospodyni domu, mieszkający w Jastrzębiu Zdroju, z błyskiem i radością w oczach powiedział mi: „Proszę księdza, a my w Jastrzębiu budujemy kościół!". Tak się złożyło, że znałem historię budowy tego kościoła, kłopoty oraz upór Ślązaków, aby w nowej wielkiej dzielnicy powstała świątynia. I wiedziałem, że czynili to z wielkim zaangażowaniem i poświęceniem, z odwagą. Dla niektórych z parafian oznaczało to procesy, więzienie i szykany w pracy. Ale widziałem w oczach i twarzy tego młodego człowieka radość, że to „my budujemy kościół". A wtedy odezwała się pani domu: „Proszę księdza, czy to prawda, że u nas, we Włocławku, na Zazamczu, księża będą budować kościół?" Chyba wyczuwacie różnicę w świadomości tych dwojga ludzi? Ten młody człowiek czuł się cząstką wspólnoty wierzących, odpowiedzialnym za Kościół, owa pani sądziła, że troska o świątynie i o Kościół to sprawa księży.
Są i tacy, którzy sądzą, że zamiast świątyń lepiej byłoby budować szpitale, przedszkola czy inne budynki. Dobrze wiemy, że kościoły buduje się przeważnie z ofiar wierzących, że są one budowane przez ludzi i dla ludzi, którzy mają prawo do posiadania świątyni swojego wyznania, w której mogliby wielbić Boga i zaspokajać duchowe potrzeby. I wiemy dobrze, że żadne środowisko, które buduje kościół nigdy nie zaniedba troski o szkoły, szpitale czy przedszkola. I nie zdarzyło się, aby trud zbudowania świątyni był powodem zubożenia wsi czy miasta. Z troską o budowę świątyni wiąże się bowiem zawsze troska o dobro wspólne.
Czy cenimy dom boży, który tu na Rybkach przed laty z niemałym trudem budowano? Czy czujemy się rodziną, wspólnotą parafii św. Michała Archanioła? Czy utożsamiamy się z Kościołem Jezusa Chrystusa? Czy świadomie przeżywamy przynależność do wspólnoty wierzących? Czy wspieramy materialnie troskę o świątynię, dobre dzieła, które podejmuje się w imię solidarności z biednymi i potrzebującymi wsparcia?
I dodatkowe wyjaśnienie: kościół pod wezwaniem św. Józefa w dzielnicy Zazamcze we Włocławku został wybudowany nie tylko przez księży, ale i przez ofiarną wspólnotę wierzących. Dziś parafia ta tętni życiem, a świątynia i jej otoczenie raduje pięknem. Uwrażliwiajmy na to piękno dzieci i młodzież. Wychowujmy do odpowiedzialności za wspólnotę Kościoła, za dom Boży, uczmy ofiarnej służby i sami otwierajmy się na udział w odpowiedzialności za świątynię, bo to „mieszkanie Boga z ludźmi", a więc i nasz rodzinny dom.