Archiwum - Katechezy o Eucharystii - 4

2010-03-21

Ks. prof. Jerzy Bagrowicz

Katecheza 4. Krzyż znakiem przynależności do Chrystusa

Piąta niedziela Wielkiego Postu prowadzi nas bliżej prawdy o Bożym miłosierdziu objawionym nam przez Jezusa Chrystusa i okazanym najpełniej z wysokości krzyża. Jezus przyszedł na świat po to, aby zbawić ludzi, aby przywrócić w nich wiarę w miłość Boga, Najlepszego Ojca. Eucharystia, w której uczestniczymy nie tylko tę przebaczającą miłość Ojca nam objawia, ale sprawia, że już teraz jej doświadczamy, tak jak doświadczyła jej owa grzeszna kobieta z dziś czytanej Ewangelii.
W poprzedniej katechezie przybliżaliśmy sobie rozumienie sensu procesji otwierającej mszę św. i pogłębiliśmy rozumienie gestu ucałowania ołtarza, na którym Chrystus ofiaruje się za nas wszystkich. Zanim kapłan na początku pozdrowi wiernych, najpierw czyni znak krzyża św.: W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Całe zgromadzenie liturgiczne odpowiada: Amen, czyli niech się tak stanie. Dlaczego to czynimy? Co ten gest oznacza? Czego on nas uczy?
Jest przyjęte w świeckiej obyczajowości, że każde większe zgromadzenie ludzi, jakaś uroczystość czy wydarzenie jest oficjalnie przez kogoś otwierane. Często czyni to jakiś dostojnik, oficjalny przedstawiciel państwa czy też władz samorządowych. Kiedy zaczyna się rok akademicki na uczelni, rektor mówi na zakończenie swego przemówienia: „Rok akademicki 2009-2010 ogłaszam za otwarty". Nie tak dawno, podobna formuła kończyła przemówienie otwarcia igrzysk olimpijskich w Vancouver.
Na początku mszy św. kapłan, który jej przewodniczy w zastępstwie Chrystusa, (mówimy: „in persona Christi" - w osobie Chrystusa), otwiera Eucharystię wykonując znak krzyża świętego. To gest niejako oficjalnego otwarcia celebracji mszy św., różni się jednak swą istotą od formuły otwierającej nowy rok akademicki, czy igrzyska olimpijskie. Otwarcie mszy św.. znakiem krzyża św. to nie zwykły gest zwyczajowy czy tylko świecka formuła. Tu jest coś nieporównywalnego ze świeckim gestem.
Czyniąc znak krzyża św. kapłan wskazuje na krzyż, na którym Jezus Chrystus dokonał naszego zbawienia. Możemy więc powiedzieć, że znak krzyża jest to jeden z najważniejszych symboli chrześcijaństwa, istotny dla określenia, kim jestem ja jako wyznawca Chrystusa. Krzyż jest znakiem mojej przynależności do Chrystusa. Jest to znak tej miłości, jaką Bóg mnie umiłował, bo przecież na krzyżu Jezus oddał życie, abym był dzieckiem Bożym, abym miał udział nie tylko w tym ziemskim życiu, które kiedyś się skończy, ale abym miał życie z Bogiem w wieczności. Wierzysz - w to drogi bracie i siostro?
Po raz pierwszy ten znak nakreślił na moim czole kapłan, po nim rodzice, gdy mnie przyniesiono do kościoła, abym przez chrzest św. wszedł do społeczności zbawionych, do świętego zgromadzenia, które jest Kościołem - Królestwem Bożym na ziemi. Aby uczestniczyć we mszy św., najpierw przez chrzest św. trzeba stać się chrześcijaninem. Aby móc karmić się Ciałem i Krwią Chrystusa, trzeba być przedtem obmytym wodą chrztu św. Znak krzyża św. otwierający mszę św. każdemu z nas przypomina te prawdę o mocy chrztu św.
Gdy więc na początku mszy św. czynimy znak krzyża świętego w imię Trójcy Świętej, to oznajmiamy w ten sposób, że Eucharystia - Najświętsza Ofiara Jezusa Chrystusa i nasza ofiara, ma swoje źródło w zwycięskim krzyżu Jezusa Chrystusa. Nie jest to więc zwykłe otwarcie ceremonii liturgicznej, ale wejście w tajemnicę mocy i zwycięstwa Jezusa Chrystusa.
Znak ten czynimy w imię Ojca, i Syna i Ducha Świętego, wskazując na nasze zakorzenienie w Bogu, na złączenie naszego życia z Bogiem w Trójcy Świętej Jedynym. Czy uświadamiamy sobie tę prawdę, że żegnając się w imię Przenajświętszej Trójcy, tym gestem zapraszamy Trójcę Świętą do wejścia w nasze życie? Czy wiemy o tym, że przez ten znak zostajemy zaproszeni do wejścia w życie Trójcy Przenajświętszej? Czyniąc znak krzyża wskazujemy, że pragniemy, aby Bóg był w naszych myślach, słowach i czynach. Czy myślimy o tym, jakie głębokie znaczenie ma ten gest dla nas?
Znak krzyża św. - jak to już od dawna wiemy - jest obecny podczas sprawowania każdej mszy św. Często góruje nad ołtarzem, tak jak to jest w naszej świątyni. To znak nie tylko śmierci Chrystusa na krzyżu, ale i znak Chrystusa Zmartwychwstałego i Zwycięskiego, obecnego z nami tu podczas tej mszy św. On mówił przecież do nas: „Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich" (Mt 18, 2).
Znak krzyża św. czyni nie tylko kapłan, to jeden z pierwszych świętych znaków, gestów, których uczyli nas nasi rodzice, najczęściej mama. Dlatego też kreślimy ten znak na czole, ramionach i piersiach bardzo często w życiu. Jest to znak, którym witamy każdy nowy dzień, kończymy go przed spoczynkiem. Czynimy ten znak przed posiłkiem, przed pracą, podróżą i każdym ważnym zadaniem.
Gdy miałem odprawić mszę św. prymicyjną (to już niemal 48 lat temu) - moi rodzice przed wejściem orszaku do kościoła błogosławili mi, kreśląc krzyż nad moją głową. Takim samym znakiem krzyża rodzice - jeszcze w domu, przed wyjściem do świątyni, błogosławią dwoje młodych, którzy za chwilę zawrą sakramentalny związek małżeński. To bardzo piękny obyczaj i element liturgii domowej, także i dziś praktykowany w wielu rodzinach. Gdy, drodzy rodzice, kreślicie nad głowami tych młodych znak krzyża św., udzielacie swoim pociechom błogosławieństwa na nowy, ważny etap ich życia. Błogosławicie także wasze dzieci, gdy udają się w podróż, gdy idą do szkoły, rozpoczynają naukę z dala od domu rodzinnego, gdy jadą na wakacje. W niektórych rodzinach jest taki zwyczaj, że rodzice po powrocie z niedzielnej mszy św. tym dzieciom i członkom rodziny, którzy nie mogli w niej uczestniczyć, kreślą na czole znak krzyża św. To piękny zwyczaj i rodziców tu obecnych zachęcam do wprowadzenia go do swoich domowych zwyczajów, do domowej liturgii.
Krzyż towarzyszy wielu wydarzeniom naszego życia. Stawiamy też krzyż na stole, gdy kapłan odwiedza chorego, gdy nawiedza rodzinę podczas wizyty duszpasterskiej. I gdy będziemy odchodzili z tego świata, ufamy, że kapłan i nasi bliscy nakreślą nad nami znak krzyża św., jako znak nadziei na życie wieczne. Często do rąk człowieka leżącego w trumnie wkłada się maleńki krzyżyk, jako znak zwycięstwa łaski Chrystusa. Wkładamy ten krzyżyk zmarłemu także i wtedy, gdy wiadomo, że za życia nie dbał o krzyż i lekceważył go swoimi obyczajami. Wkładamy krzyż, bo ufamy Bożemu miłosierdziu nad człowiekiem.
Dziś odpowiem sobie na pytanie, co ten krzyż dla mnie oznacza? Jak go czynię? Czyń znak krzyża z szacunkiem i bez pośpiechu: od czoła do piersi, od jednego ramienia do drugiego. „Czy czujesz, jak on obejmuje ciebie całkowicie?... Jak cię ogarnia, udostojnia i uświęca? ...Na krzyżu nasz Pan odkupił wszystkich ludzi. Przez krzyż uświęca człowieka aż do najmniejszej tkanki jego istoty" (R. Guardini).
Niestety, trzeba powiedzieć, że znak krzyża czynimy często pospiesznie i bez szacunku, także my, kapłani. Pomyśl więc tu, teraz, co trzeba u siebie zmienić pod tym względem. Jest czas Wielkiego Postu, gorliwszej obecności pod krzyżem Jezusa Chrystusa.
Czyńmy z szacunkiem ten znak przed modlitwą, aby nas natchnął ładem i skupieniem, by naszą myśl, wolę i serce zespolił z Bogiem. Czyńmy znak krzyża po modlitwie, by w nas przetrwało to, czym Bóg nas obdarzył. Czyńmy ten znak w chwili pokusy, aby dodał nam siły, czyńmy w niebezpieczeństwie, aby nas ochraniał. Jest to najświętszy znak jaki istnieje (R. Guardini). Czyńmy go z szacunkiem. Gorszymy się, gdy dziś niektórzy ludzie chcą ten znak usunąć z życia. Ci sami ludzie noszą ten znak niejednokrotnie na piersi. A jak ja sam traktuję ten święty znak? Czy odbiera on szacunek i cześć w moim domu? Czy nie wstydzisz się go nosić na piersi, publicznie się przeżegnać?